Tak
proszę Państwa, nienawidzę święta obchodzonego 1 listopada. To
największe święto obłudy, kłamstwa i pokazówki jakie tylko może
być.
Myślicie,
że w ten dzień idzie się na cmentarz odwiedzić groby swoich
bliskich by pobyć trochę w zadumie, zastanowić się nad istotą
życia i śmierci? By dać wyraz pamięci o swoich bliskich, których
już nie ma i oddać im szacunek zapalając znicz?
Otóż
nic bardziej mylnego, nawet jeśli ksiądz stojący na ołtarzu, na
którego potrzeby wykorzystuje się najczęściej pomnik innych
zmarłych księży, właśnie tak do was przemawia. Święto
wszystkich świętych można porównać w najdelikatniejszym
przypadku do jarmarku na odpuście, albo cyrku w jakimś wygwizdowie.
Bo formy się zmieniają, ale mentalność ludzka – NIE!
Tak
oto bowiem, jeszcze kilka lat temu łudziłem się, że to w ten
dzień jedzie się na cmentarz bo tak wymaga tradycja, obyczaj,
nakazy. Tak naprawdę zawsze nie pasowało mi to, że w ten dzień od
ludzi aż bije zawiść, frustracja i ogólna rywalizacja kto kogo
prześcignie w lansie. Z tym, że nie zwracałem na to uwagi i do
dziś mam to głęboko w dupie. Jednakże przeraziłem się, kiedy
dotarło do mnie jak bardzo ludzie starają się zrobić na bóstwo
tylko po to by pokazać się innym, którzy nie dość że będą za
to na nich krzywo patrzeć, to sami zrobią dokładnie tak samo.
Otóż
niecały rok temu dowiedziałem się od jednej znajomej kosmetyczki,
że jeśli na przełomie października i listopada, ktoś obchodzi
urodziny, imieniny, rocznice ważnych wydarzeń rodzinnych itp. I
chce z tej okazji wyprawić małe przyjęcie i przy okazji zrobić
sobie fryzurę, paznokcie itp., to w sumie nie ma szans, by zajął
się nim ktoś z branży fryzjerskiej czy kosmetycznej właśnie.
Dlaczego? Bo wszystkie terminy są zaklepane przez Panie (i panów
też), które robią z sobą cuda na specjalną okazję święta
Wszystkich Świętych, by zaprezentować się na cmentarzu!
Może
to się wydawać przerażające, tak jak i mnie przeraziło i
zmroziło kiedy się o tym dowiedziałem. Dotychczas bowiem
przypuszczałem, że ok, nowobogackie młode żonki i ich starsze
popleczniczki wyciągają z szaf nowe futra, do których zrobienia
trzeba było zabić kilka żywych stworzeń. Wyciągają je nawet,
kiedy 1 listopada na dworze jest plus 10 stopni i pot leci po twarzy
tak, że cały bardzo drogi makijaż ulega odpychającej destrukcji.
Wszystko po to by „inni widzieli”.
I
tutaj jest cała istota tego całego cyrku. Ludzie nie idą na groby
by odwiedzić swoich zmarłych krewnych, ale po to by się pokazać.
By świat zobaczył, że mam nowe futro, by ludzie dowiedzieli się,
że mam narzeczoną, chłopaka i że choć wyjechałem stąd dawno,
to wracam na ten jeden dzień by się pokazać tym, których nigdy
nie lubiłem i nie darzyłem szacunkiem.
W
dodatku mnie osobiście przestało bawić to, że tego dnia kiedy
jeszcze odwiedzałem lokalny cmentarz, spotykałem dawnych znajomych,
którzy choć kiedyś pili razem ze mną piwo, jeździli na rowerach
cale wakacje i patrzyli jak stawiałem pierwsze kroki z gitarą,
teraz unikają wzroku jak by ich parzyło. Do niedawna miałem na to
swój sposób, celowo podchodziłem jak najbliżej i perfidnie
patrząc prosto w oczy mówiłem „CZEŚĆ!”. Dziś tak nie robię
bo po co?
Nie
warto zajmować się ludźmi, którzy przyjechali tylko po to by się
pokazać a nie by pomyśleć, że takie okazje zbliżają do siebie
ludzi. Bo konkluzja jest bardzo prosta. Jeżeli człowiek zastanowi
się nad istotą śmierci, to zacznie zdawać sobie sprawę, że w
życiu nie liczy się pęd za pieniądzem, lans, gonitwa za tym by
mieć w domy rzeczy, które są tylko zbędnymi elementami budującymi
sztuczny status społeczny, a których to przedmiotów i tak nikt z
zewnątrz nie widzi, bo domy są otoczone takimi murami, że nie
jeden zakład karny mógłby pozazdrościć.
I
chyba jeszcze bardziej istotna kwestia, czyli zatracenie umiejętności
rozmowy bezpośredniej, co wynika ze znieczulicy którą powoduje
internet. Mnie osobiście naprawdę nie bawi jak spotykam kogoś i
mówi, że nie ma czasu, ale w internecie może rozmawiać ze mną
godzinami. Wolę spotkać się nawet na godzinę w naturalnym
środowisku pozbawionym prądu i systemu zero jedynkowego. Bardziej
cenię sobie widzieć kogoś na własne oczy, podać mu dłoń na
przywitanie i choćby pójść na godzinny spacer wdychając świeże
powietrze.
Ludzie
to zatracili, i aż boją się kontaktu wzrokowego. Czasem mam
wrażenie że ich to parzy. Co innego znaleźć kogoś w sieci,
obejrzeć zdjęcia, przeczytać co się u niego dzieje i sprawdzić
jak wygląda jego dom w środku wnioskując to ze zdjęć. A co
innego zobaczyć kogoś na oczy i powiedzieć CZEŚĆ.
No
ale to już stało się zakorzenione i nic tego nie zmieni. Ważne,
że jest nowe futro, najdroższe znicze i oczywiście dojazd
samochodem....
No
tak, media znowu będą podniecać się korkami, wypadkami, akcją
znicz i ilością złapanych pijanych kierowców. Bo oczywiście
święto zmarłych to tak radosne święto że wprost nie wypada nie
wypić prawda? To kolejna obłuda udowadniająca, że Polacy nie
tylko potrafią wykorzystać każdą okazję by się nachlać, ale
również fakt, że 1 listopada nie ma nic wspólnego z poważną
zadumą. To trochę jak wigilia albo wielkanoc. Ktoś kogo nie był
tak długo wraca na ten jeden dzień, kupuje drogie znicze, zapala je
i wraca do domu w którym stoły są suto zastawione tłustościami i
wódką.
Taka
jest rzeczywistość i nie dziwię się, że drogówka ma swoje
żniwo. W ten jeden dzień jestem po ich stronie i liczę, że
głupota społeczeństwa choć raz sprawiedliwie zasili państwowy
budżet. Bo paliwo drożeje, samochody coraz droższe, życie coraz
cięższe i pracy coraz mniej, a co roku samochodów coraz więcej.
Więc niech się męczą z tym parkowaniem jak boją się używać
nóg.
Jest
jeszcze kwestia zniczy, oczywiście jak zwykle będą kłótnie o
milimetry, czyli ten postawić trzeba troszkę w lewo bo jak
przyjdzie ciocia to sobie pomyśli, że specjalnie nie zrobiliśmy
miejsca by ona mogła zapalić swój tutaj. Ten wieniec to trochę w
prawo bo się teściowa obrazi a tamten znicz bardziej na środek bo
jest najdroższy....I tak w koło Macieju.
A
ja się pytam – co to ma za znaczenie. Powiem szczerze, że kiedy
odwiedzam w normalny dzień grób mojej babci to przeważnie w ogóle
nie kupuję znicza, ważne że odwiedzę jej grób i zastanowię się
nad soba samym i nad tym jak mi jej cholernie brakuje. Jeśli kupuję
znicz to najtańszy, bo może ktoś mi logicznie wytłumaczyć, czym
się różni płomień ze znicza za 1-2zł od płomienia w zniczu za
20zł? Ogień ma być symbolem, a nie symbolem ma być opakowanie w
którym tkwi knot i jego paliwo. Tak więc ta parada zmagań w walce
o pozycje na granitowej płycie oraz wielkość atrybutów jest dla
mnie żałosnym przedstawieniem frustracji i walki o pozycję na
froncie wykorzystującym miejsce spoczynku zmarłej rodziny.
A
potem nadchodzi noc i cmentarz zaczyna żyć innym niż zwykle
życiem. Kolejny raz masa ludzi popełnia ten sam błąd i myśli, że
pójdzie sobie na spokojny, nocny spacerek po cmentarzu....Nic
bardziej mylnego, ponieważ tu też działa zasada pokazówki choć
mniej ją widać. Prawdziwą plagą są teraz zapożyczenia i głupota
młodzieży. Nie wiem czy więcej będzie na cmentarzu zniczy czy
nagrywających głupie wybryki telefonów komórkowych. Po alejkach
snuć się będą nie tylko dorośli ludzie ale też dzieciarnia w
maskach halloween'owych, chcąca udowodnić swoją zajebistość tym,
że wystraszą kogoś i nagrają z tego śmieszny filmik. Co
niektórzy będą chcieli zobaczyć nad cmentarzem łunę....nie te
czasy. Może nasi rodzice widzieli kiedyś taką prawdziwą, jak
znicze nie miały tak szczelnych i zasłaniających odgórnie płomień
nakrywek. Ale teraz to co widać nad terenem cmentarza to namiastka
tego co mogli obserwować ludzie 20-30 lat temu. A na samym cmentarzu
nie ma spokoju tego dnia jest chaos i zamieszanie, jarmarczność,
obłuda i zawiść....
Ostatnio
byłem parę razy w nocy na cmentarzu z kolegą w ramach
spontanicznego wyjścia z domu. Raz kiedy była bardzo gęsta mgła,
tak, że wokół zniczy widać było bardzo ciekawą poświatę (tak
proszę państwa w normalne dni też na grobach palą się znicze!),
a drzewa i pomniki wyłaniały się leniwie z mlecznej przestrzeni.
To było bardzo ciekawe przeżycie, zwłaszcza, że na terenie
cmentarza nie było ludzi, przynajmniej tych żywych. Drugi ciekawy
raz był kiedy w mieście wyłączono latarnie (oszczędności) i
było naturalnie ciemno oprócz tego, że w pełni księżyca klimat
był jeszcze ciekawszy. Jak ktoś lubi horrory to właśnie taki
klimat był wtedy w nocy na spokojnym cmentarzu. I tak idąc pustymi,
ciemnymi alejkami zastanawiałem się, gdzie są ci wszyscy ludzie,
którzy będą chcieli udowodnić sobie i innym, że są tacy
zajebiści bo idą w noc na cmentarz kiedy w około jest tyle takich
samych przykładów jak oni. Czemu w takie dni nie przyjdą? Boją
się duchów? Boją się ciemności? A może boją się czegoś
bardziej dla nich groźnego, czyli tego, że w takich warunkach,
naprawdę zacznie się w ich głowach proces konkluzji nad istotą
życia i śmierci. Pytania dotyczące przeszłości i przeszłości,
świadomość obecnego stanu bytu i tego, że cokolwiek by się nie
stało w przyszłości, kiedyś też znajdą się w tym miejscu....
W
nocy 1 listopada nie ma miejsca na takie myśli, wydaje mi się że w
ogóle nie ma miejsca na żadne myśli, ważne by buty były
wypastowane i nikt sobie nie pomyślał, że o nie nie dbamy. Swoją
drogą, wizytę w nocy na cmentarzu w święto zmarłych można
porównać do pasterki w wigilię. Znowu można się pokazać w
ścisku, wydychając wódczano kolacyjne wyziewy nie biorąc na
poważnie tego czym jest istota tego dnia i nocy. Ponieważ tradycja
stała się jedynie pustym symbolem.
W
tym wszystkim najciekawsze jest to, że wszyscy zmarli mają swoje
święto 2 listopada w dzień zaduszny a 1 jest świętem wszystkich
Świętych, czyli z założenia ludzi wyniesionych na ołtarze przez
papieży , tak zwanych wybranych. Błędnie więc ludzie odczytują
je jako dzień odwiedzin zmarłych bliskich, bo powinno się to robić
dnia następnego, co robi już niewielki procent. Bo cała masa
społeczeństwa w tym czasie wraca już po odbębnionej pokazówce do
domów by dalej żyć z dnia na dzień.
Oczywiście
nie zapominajmy o kościelnym biznesie, jaki towarzyszy tym
cmentarnym dniom. W bramach będą stać ministranci i kandydaci na
księży ze skarbonkami z napisami „zbiórka na seminarium”,
„zbiórka na renowację pomników”. Tak stojąc w komżach na
mrozie wzbudzać będą wyrzuty sumienia i litość od wchodzącego
tłumu po to by wrzucić im jakiś pieniądz. Oczywiście działa to
też w drugą stronę bo wiadomo, że ludzie chcący się pokazać,
wrzucać będą ostentacyjnie duże kwoty na nowe opony zimowe kurii.
Ale jak taka symbioza trwa to niech trwa relacja między bankiem
kościelnym a głupotą nieszanujących zarobionych pieniędzy
wiernych.
Myślę
sobie, że jeśli zmarli po śmierci widzą to co się wyprawia na
cmentarzach w ich święto to wstydzą się ogromnie za tych co
wyprawiają te szopki. Czy ludzie naprawdę nie zdają sobie sprawy,
że to nie ważne jaka ma się fryzurę, makijaż, futro czy status
społeczny a to że się istnieje? Jan Nowicki ponad 10 lat temu
powiedział i słusznie, że te wszystkie świeczki i kwiatki to
przynosimy i zapalamy sobie, bo zmarłym jest to totalnie obojętne.
Tak
to w skrócie wygląda i dlatego nienawidzę tego święta. A co będę
robił kiedy owy nastanie? To co 2 lata temu. Pojadę z moimi
dziadkami na odległy 25 km cmentarz gdzie leży mój wujek. Cmentarz
o tyle ciekawy, że nie jest za duży i położony jest w lesie. Nikt
mnie tam nie zna więc nie będę musiał patrzeć że ktoś udaje,
że mnie nie widzi. Najważniejsze jednak jest to, że spotkam tam
moich braci stryjecznych i przez te godzinę z hakiem będę mógł z
nimi porozmawiać twarzą w twarz na uboczu, bo mnie nie interesuje
to co się tam wtedy dzieje w sensie sakralnym. Większą wartość
ma dla mnie odwiedziny groby w dzień powszedni. A tak będę mógł
porozmawiać z chłopakami bez konieczności trzymania słuchawki
przy uchu. Potem wrócę do domu i mam nadzieję, że poczytam
książkę, byle tylko nie włączać mediów i nie słuchać o tej
całej drogowej szopce ani patrzeć na demotywatorach o
cmentariankach. A na lokalny cmentarz pójdę sobie 3 albo 4
listopada, jakiś ślad łuny jeszcze będzie ale ludzi już nie i
to jest fantastyczne!
1 komentarz:
Spójrz na to z innej strony.Dzień wolnego. Spotykasz ludzi, których dawno nie widziałeś, możesz obejrzeć z bliska jak żyją, albo jak nie żyją. Jak nie masz ochoty iść na cmentarz zawsze możesz się wybrać z kolegami na wódkę. No i zaczyna się sezon przedświąteczny ;)
Prześlij komentarz