Dlaczego
zdecydowałem się napisać ten artykuł? Głównie dlatego, że nie
przypuszczałem, że będę stałym użytkownikiem funkcji, której
nigdy bym o to nie podejrzewał. O jaką funkcję chodzi? O GPS!
Cofnijmy
się 10 lat wstecz, kiedy na naszym rynku powoli zaczynały pojawiać
się telefony komórkowe z aparatami fotograficznymi, wpierw
dołączanych, potem wbudowanych. Cóż to był za szał, euforia i
zazdrość kiedy ktoś posiadał owe modernistyczne urządzenie,
szczególnie, że patrząc dziś na te czasy człowiek śmieje się,
że zazdrościł komuś jakości VGA albo niższej (jeżeli takowa
była możliwa). A niech ktoś spróbuje dziś kupić telefon bez
aparatu?
W
sumie jest parę modeli, ale i tak większość słuchawek ma
wbudowany aparat, który często nie jest po to by robić zdjęcia z
wycieczek czy domowych imprez okolicznościowych, ale korzystać z
funkcji MMS, bądź obecnie wrzucać fotki na portale
społecznościowe. Faktem jest, że aparat w telefonie stał się
standardem. Mnie osobiście na początku to śmieszyło, bo uważałem,
że telefon ma dzwonić a nie robić zdjęcia, śmiałem się, że
równie dobrze można by było zamontować tam maszynkę do golenia i
wyszło by na podobną funkcjonalność.
Po
czasie jednak sam zacząłem korzystać z aparatu w telefonie i
przyznam, że jako narzędzie spełnia ono dobrze swoją funkcję.
Kiedyś
już o tym pisałem, ale powtórzę to po raz kolejny i pewnie
wspomnę o tym jeszcze nie raz, że dla mnie prawdziwą rewolucją
było pojawienie się w telefonach odtwarzaczy muzycznych i radia.
Dziś ciężko młodym ludziom zrozumieć, że to co dziś ma każdy
telefon, kiedyś było marzeniem. A kiedy mi się to spełniło,
byłem naprawdę szczęśliwy. Nie musiałem wydawać nie wiadomo ile
na odtwarzacz mp3, który zapewne miałby bardzo mało pamięci. Od
razu z odtwarzającego tylko płyty audio discmana, przeskoczyłem do
telefonu z mp3 i radiem. Do dziś w ten sposób słucham muzyki i
jeden egzemplarz służy mi wyłącznie do tego, szczególnie podczas
wypraw rowerowych.
Czas
jednak mijał i w telefonach pojawiały się coraz to nowsze
rozwiązania. Jakiś czas temu postanowiłem kupić sobie nowy
telefon. Nowy w sensie inny, w zamierzeniu całkowicie używany,
sprawny, niedrogi i pewny. Powodem tej decyzji był fakt, że mój
dotychczasowy model miał bardzo cichą słuchawkę rozmów, a ja nie
lubię kiedy nie słyszę kogoś po drugiej stronie. Wybór padł na
E52 ponieważ taką słuchawkę miał mój brat i testowałem jej
głośność rozmów.
Wkrótce
miałem już swoją i nawet nie wiedziałem co się tam kryje oprócz
tego, że ma ona Wi-Fi.
Czas
mijał a ja odkrywałem coraz to inne zastosowanie tej niepozornej
słuchawki. Pewnego dnia pomyślałem, że a co mi tam, zobaczę jak
działa nawigacja.
Wcześniej
nie wierzyłem, że telefon może poprowadzić mnie pod wskazany
adres, nawet się z tego śmiałem, tak jak kiedyś z aparatu.
Co
prawda z nawigacji korzystam od lat, jako kierowca zawodowy. Pierwszą
miałem w aucie chyba w 2008 roku, kiedy były jeszcze cholernie
drogie, ograniczone co do dokładności map i ogólnie mało
spotykane. Do tych samochodowych też podchodziłem sceptycznie.
Kiedyś woziłem ze sobą reklamówkę planów miast i map i to
wystarczało, teraz mały ekranik prowadził mnie jak za rączkę do
danego miejsca. I to jest fakt, że nawigacja ogłupia bo człowiek
widzi tylko to co ma przed sobą a nie całą mapę. Ale nie da się
ukryć, że są miejsca w Polsce, gdzie bez niej bym nigdzie nie
dotarł.
No
tak, ale to urządzenie specjalnie do tego stworzone, gdzie inne
opcje są poboczne. Jak więc telefon może zrobić to samo? Jak się
okazuje może.
Od
niechcenia zainstalowałem w moim telefonie program nawigacyjny i
postanowiłem go wypróbować. Pewnego dnia miałem do załatwienia
parę spraw i dałem szansę nokii się wykazać. Ku mojemu
zdziwieniu doprowadziła mnie bez problemu, często inaczej niż sam
bym odruchowo pojechał, a dzięki czemu miałem mniej świateł i
korków po drodze. W dodatku zauważyłem pewną właściwość
nawigacji w telefonie na plus. Otóż na początku trochę bolał
mnie fakt, że ekran jest taki ubogi, a potem cieszyłem się że
jest tak minimalistycznie. Kto na co dzień jeździ z automapą, ten
wie, że czasami na ekranie jest aż za dużo informacji. Wszelkie
światła, sklepy, stacje a nawet niektóre znaki drogowe.
Ogólnie
niedługo nie trzeba będzie poświęcać uwagi wszystkim znakom, bo
te obowiązujące na danym odcinku będą się wyświetlać na
ekranie. W telefonie tego nie ma. Jest tylko droga, którą mam
jechać i podstawowe informacje o prędkości i orientacyjnym czasie
dojazdu. Reszty muszę pilnować sam, co sprawia, że nie uzależniam
się od patrzenia w ekranik a i tak nie muszę na niego patrzeć bo
tak samo jak w normalnej nawigacji, tu też prowadzi mnie głos. W
tym przypadku telefon wypada lepiej. I można by tutaj zacząć pisać
podsumowanie tego artykułu ale.....cała zabawa dopiero się
zaczyna.
Jakiś
czas po tym jak swój telefon wypróbowałem w samochodzie, pojawiła
się myśl, czy nie można się tym pobawić inaczej. Długo nie
musiałem szperać na forach by znaleźć to na co wpadłem pewnej
nocy przed snem, kiedy to zawsze przychodzą do głowy najlepsze
pomysły.
Ku
mojemu zadowoleniu ktoś już wymyślił programy, które nie
prowadzą Cię do celu, ale zapisują Twój ślad GPS. Szybko taki
darmowy program znalazł się na moim telefonie i do dziś nie
wychodzę bez niego z domu. A takich programów jest wiele. O Sports
Trackerze pisałem poprzednio, ale jest jeszcze Endomondo i wiele
innych, które znajdziecie w sieci. Nie ważne zresztą, którego
używacie, ważne jak można tego używać! A jest to moim zdaniem
bardziej przydatne niż aparat czy Wi-Fi!
Przykład
oczywisty – rower. Włączacie program i w drogę, po powrocie
macie wszystko jak na tacy, całą ścieżkę, prędkości,
wysokości, czasy itp. Możecie sobie oglądać wszystko na google
earth, serwisach z mapami czy na serwisach danej aplikacji
poświęconych. O tym już pisałem. Jak się jednak okazuje przydaje
się to również w innych celach.
O
tym jak moduł GPS w telefonie może się przydać, okazało się
kiedy wybrałem się ostatnio na grzyby. Fakt, że mam świetną
orientację w terenie, jednakże kiedy szukam owoców runa leśnego
nie patrzę na otoczenie tylko pod nogi, co czasem może zmylić. Tak
więc tym razem włączyłem aplikację zapisywania śladu i po
zamknięciu auta udałem się w poszukiwaniu leśnych rarytasów,
które suszą się na wigilię. Nie oglądałem się dla orientacji
tylko beztrosko szedłem sobie i zapełniałem koszyk smakołykami.
Po jakimś czasie sprawdziłem jak tam telefon zapisał mój ślad.
Okazało się, że miał trochę poślizgów będących efektem
wolnego chodzenia czego GPS nie lubi. Jednak wyraźnie widziałem jak
mam iść do auta. Chociaż przyznam i tak bym trafił bo ten las
znam jak swoją kieszeń, jednakże czasem może człowiekowi się
coś pokręcić. Wracałem po śladzie który zrobiłem i tutaj
wyszła ciekawostka. Bo co prawda wracałbym do samochodu dobrze, ale
trochę inaczej niż droga, którą dotarłem do punktu skrajnego.
Przy okazji okazało się ile kilometrów na owych grzybach zrobiłem.
Tak
oto kolejny raz przekonałem się, że moduł nawigacji w telefonie
to jedna z najpraktyczniejszych spraw jakie inżynierowie wpakowali w
te urządzenia od czasów odtwarzaczy mp3. I chwała im za to!
Dziś
mniej robię zdjęć i ze względu na większą świadomość i
ochronę słuchu mniej słucham z telefonu muzyki. Za to GPS używam
często gęsto. I powiem wam więcej, za jakiś czas moja mama będzie
kupować nowy telefon i ja dopilnuję by miał takie coś, bo nie
tylko ja lubię zbierać grzyby a w takim wypadku to małe ustrojstwo
nie pozwoli się zgubić.
Moim
zdaniem kiedy kupuje się telefon dziecku, warto by było by również
miało słuchawkę z GPS. Dzieciaki dobrze znają się na komórkach
i aplikacjach, a jak wbije im się w programie DOM, to zawsze kiedy
się zgubią znajdą do niego drogę. Osoby starsze też mogą
korzystać z tego dobrodziejstwa, bo kto powiedział, że GPS w
komórce jest tylko dla ludzi biznesu, kierowców czy lubiącej
gadżety młodzieży? Pamiętajmy, że wszystko z czego korzystamy to
są narzędzia, urządzenia użytkowe, które mają nam służyć a
nie być obiektem pożądania konsumenckiego. GPS to wynalazek, o
którym ja sam bym nie pomyślał kilka lat temu, że będzie mi
bardzo przydatny. Teraz jest codziennością.
Wracając
do Wi-Fi, w zasadzie nie korzystam, bo pakiet internetowy w
abonamencie jest aż za duży, stąd mapki, aktualizacje itp. do
aplikacji pobieram na bieżąco. Uważam jednak, że telefon niezbyt
nadaje się do internetu. Co prawda od biedy można coś tam na nim
przejrzeć, przeczytać, zobaczyć, ale na dłuższą metę to dość
toporna użyteczność. Przyznam jednak, że Facebooka, lepiej
przegląda się przez telefon niż w komputerze. Wszystko jest lepiej
poukładane i przejrzyste no i nie ma reklam i sugestii. Choć i tak
patrzenie w mały ekranik nie zastąpi normalnego ekranu.
Ze
świecą dziś szukać ludzi którzy nie posiadają telefonu
komórkowego (znam 2 takie osoby: Grzegorz Markowski z Perfectu i
Wojciech Cejrowski), wielu użytkowników, nie wykorzystuje nawet
jednej czwartej funkcji swoich zabawek. Jednakże, są tacy którzy
potrafią wykorzystać w pełni pewne możliwości swoich
nieodzownych towarzyszy. W tym miejscu podkreślić trzeba, że osoby
aktywne, sportowcy, rowerzyści nie muszą już wywalać setek
złotych na mobilne urządzenia nawigacyjne, bo wszystko mają w
swoim telefonie. Dla producentów takich nawigacji to trochę dostać
po łapkach, ale jak się okazuje, ceny nie muszą być przecież tak
wysokie. A konsumenta nie obchodzi czy do schroniska zaprowadzi go
super mobilny przenośny nadajnik, czy telefon. Ważne, że po
wędrówce dotrze się na miejsce i zamiast marznąć w nieznanym
miejscu, popijać sobie będzie grzańca.
Zasadniczo
jedyną wadą nawigacji w telefonie jest to, że mają zdecydowanie
za duży apetyt na prąd. Czy jest na to jakieś rozwiązanie? Jest!
Należy wybrać taki model, który ma potężną baterię. Ja na
szczęście na E52 narzekać nie mogę. Choć ma już setki rys na
obudowie i kurz pod ekranem, to nadal na jednym ładowaniu potrafi
działać z aktywną nawigacją ponad 8 godzin! Mało? Proponuję
wziąć nową nawigację dowolnej firmy do auta i przejechać na
pełnej baterii bez ładowania chociażby pięć godzin! Moim zdaniem
6 godzin to wyczyn a i tak w aucie przeważnie ciągle GPS jest pod
kablem co skraca żywotność baterii.
Mało
tego, właśnie w tej batalii telefon wygrywa ze smartfonem. I
dlatego póki co nie śpieszy mi się do posiadania czegoś co nie ma
klawiatury fizycznej, jakość aparatów cofnęła się o pół
dekady a bateria trzyma jeden dzień przy normalnym użytkowaniu.
W
dodatku śmieszy mnie jeden paradoks. Kiedyś człowiek bał się
dotknąć palcem ekranu by nie potłuścić, porysować. Dziś jeśli
nie dotknie to nic nie zrobi! Ale co kto woli jego rzecz.
Ja
chciałem przedstawić praktyczne zastosowanie GPS-u w telefonie na
co dzień. Podałem tutaj parę przykładów, ale może być
oczywiście więcej bo nie od dziś mam świadomość, że żyjemy w
czasach kiedy tak naprawdę są rzeczy które technologicznie nas
wyprzedziły a my dowiemy się o ich praktycznym zastosowaniu dopiero
za jakiś czas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz