wtorek, 23 października 2012

GPS w telefonie

Dlaczego zdecydowałem się napisać ten artykuł? Głównie dlatego, że nie przypuszczałem, że będę stałym użytkownikiem funkcji, której nigdy bym o to nie podejrzewał. O jaką funkcję chodzi? O GPS!

Cofnijmy się 10 lat wstecz, kiedy na naszym rynku powoli zaczynały pojawiać się telefony komórkowe z aparatami fotograficznymi, wpierw dołączanych, potem wbudowanych. Cóż to był za szał, euforia i zazdrość kiedy ktoś posiadał owe modernistyczne urządzenie, szczególnie, że patrząc dziś na te czasy człowiek śmieje się, że zazdrościł komuś jakości VGA albo niższej (jeżeli takowa była możliwa). A niech ktoś spróbuje dziś kupić telefon bez aparatu?

W sumie jest parę modeli, ale i tak większość słuchawek ma wbudowany aparat, który często nie jest po to by robić zdjęcia z wycieczek czy domowych imprez okolicznościowych, ale korzystać z funkcji MMS, bądź obecnie wrzucać fotki na portale społecznościowe. Faktem jest, że aparat w telefonie stał się standardem. Mnie osobiście na początku to śmieszyło, bo uważałem, że telefon ma dzwonić a nie robić zdjęcia, śmiałem się, że równie dobrze można by było zamontować tam maszynkę do golenia i wyszło by na podobną funkcjonalność.
Po czasie jednak sam zacząłem korzystać z aparatu w telefonie i przyznam, że jako narzędzie spełnia ono dobrze swoją funkcję.

Kiedyś już o tym pisałem, ale powtórzę to po raz kolejny i pewnie wspomnę o tym jeszcze nie raz, że dla mnie prawdziwą rewolucją było pojawienie się w telefonach odtwarzaczy muzycznych i radia. Dziś ciężko młodym ludziom zrozumieć, że to co dziś ma każdy telefon, kiedyś było marzeniem. A kiedy mi się to spełniło, byłem naprawdę szczęśliwy. Nie musiałem wydawać nie wiadomo ile na odtwarzacz mp3, który zapewne miałby bardzo mało pamięci. Od razu z odtwarzającego tylko płyty audio discmana, przeskoczyłem do telefonu z mp3 i radiem. Do dziś w ten sposób słucham muzyki i jeden egzemplarz służy mi wyłącznie do tego, szczególnie podczas wypraw rowerowych.

Czas jednak mijał i w telefonach pojawiały się coraz to nowsze rozwiązania. Jakiś czas temu postanowiłem kupić sobie nowy telefon. Nowy w sensie inny, w zamierzeniu całkowicie używany, sprawny, niedrogi i pewny. Powodem tej decyzji był fakt, że mój dotychczasowy model miał bardzo cichą słuchawkę rozmów, a ja nie lubię kiedy nie słyszę kogoś po drugiej stronie. Wybór padł na E52 ponieważ taką słuchawkę miał mój brat i testowałem jej głośność rozmów.

Wkrótce miałem już swoją i nawet nie wiedziałem co się tam kryje oprócz tego, że ma ona Wi-Fi.
Czas mijał a ja odkrywałem coraz to inne zastosowanie tej niepozornej słuchawki. Pewnego dnia pomyślałem, że a co mi tam, zobaczę jak działa nawigacja.
Wcześniej nie wierzyłem, że telefon może poprowadzić mnie pod wskazany adres, nawet się z tego śmiałem, tak jak kiedyś z aparatu.

Co prawda z nawigacji korzystam od lat, jako kierowca zawodowy. Pierwszą miałem w aucie chyba w 2008 roku, kiedy były jeszcze cholernie drogie, ograniczone co do dokładności map i ogólnie mało spotykane. Do tych samochodowych też podchodziłem sceptycznie. Kiedyś woziłem ze sobą reklamówkę planów miast i map i to wystarczało, teraz mały ekranik prowadził mnie jak za rączkę do danego miejsca. I to jest fakt, że nawigacja ogłupia bo człowiek widzi tylko to co ma przed sobą a nie całą mapę. Ale nie da się ukryć, że są miejsca w Polsce, gdzie bez niej bym nigdzie nie dotarł.

No tak, ale to urządzenie specjalnie do tego stworzone, gdzie inne opcje są poboczne. Jak więc telefon może zrobić to samo? Jak się okazuje może.
Od niechcenia zainstalowałem w moim telefonie program nawigacyjny i postanowiłem go wypróbować. Pewnego dnia miałem do załatwienia parę spraw i dałem szansę nokii się wykazać. Ku mojemu zdziwieniu doprowadziła mnie bez problemu, często inaczej niż sam bym odruchowo pojechał, a dzięki czemu miałem mniej świateł i korków po drodze. W dodatku zauważyłem pewną właściwość nawigacji w telefonie na plus. Otóż na początku trochę bolał mnie fakt, że ekran jest taki ubogi, a potem cieszyłem się że jest tak minimalistycznie. Kto na co dzień jeździ z automapą, ten wie, że czasami na ekranie jest aż za dużo informacji. Wszelkie światła, sklepy, stacje a nawet niektóre znaki drogowe.

Ogólnie niedługo nie trzeba będzie poświęcać uwagi wszystkim znakom, bo te obowiązujące na danym odcinku będą się wyświetlać na ekranie. W telefonie tego nie ma. Jest tylko droga, którą mam jechać i podstawowe informacje o prędkości i orientacyjnym czasie dojazdu. Reszty muszę pilnować sam, co sprawia, że nie uzależniam się od patrzenia w ekranik a i tak nie muszę na niego patrzeć bo tak samo jak w normalnej nawigacji, tu też prowadzi mnie głos. W tym przypadku telefon wypada lepiej. I można by tutaj zacząć pisać podsumowanie tego artykułu ale.....cała zabawa dopiero się zaczyna.

Jakiś czas po tym jak swój telefon wypróbowałem w samochodzie, pojawiła się myśl, czy nie można się tym pobawić inaczej. Długo nie musiałem szperać na forach by znaleźć to na co wpadłem pewnej nocy przed snem, kiedy to zawsze przychodzą do głowy najlepsze pomysły.

Ku mojemu zadowoleniu ktoś już wymyślił programy, które nie prowadzą Cię do celu, ale zapisują Twój ślad GPS. Szybko taki darmowy program znalazł się na moim telefonie i do dziś nie wychodzę bez niego z domu. A takich programów jest wiele. O Sports Trackerze pisałem poprzednio, ale jest jeszcze Endomondo i wiele innych, które znajdziecie w sieci. Nie ważne zresztą, którego używacie, ważne jak można tego używać! A jest to moim zdaniem bardziej przydatne niż aparat czy Wi-Fi!

Przykład oczywisty – rower. Włączacie program i w drogę, po powrocie macie wszystko jak na tacy, całą ścieżkę, prędkości, wysokości, czasy itp. Możecie sobie oglądać wszystko na google earth, serwisach z mapami czy na serwisach danej aplikacji poświęconych. O tym już pisałem. Jak się jednak okazuje przydaje się to również w innych celach.

O tym jak moduł GPS w telefonie może się przydać, okazało się kiedy wybrałem się ostatnio na grzyby. Fakt, że mam świetną orientację w terenie, jednakże kiedy szukam owoców runa leśnego nie patrzę na otoczenie tylko pod nogi, co czasem może zmylić. Tak więc tym razem włączyłem aplikację zapisywania śladu i po zamknięciu auta udałem się w poszukiwaniu leśnych rarytasów, które suszą się na wigilię. Nie oglądałem się dla orientacji tylko beztrosko szedłem sobie i zapełniałem koszyk smakołykami. Po jakimś czasie sprawdziłem jak tam telefon zapisał mój ślad. Okazało się, że miał trochę poślizgów będących efektem wolnego chodzenia czego GPS nie lubi. Jednak wyraźnie widziałem jak mam iść do auta. Chociaż przyznam i tak bym trafił bo ten las znam jak swoją kieszeń, jednakże czasem może człowiekowi się coś pokręcić. Wracałem po śladzie który zrobiłem i tutaj wyszła ciekawostka. Bo co prawda wracałbym do samochodu dobrze, ale trochę inaczej niż droga, którą dotarłem do punktu skrajnego. Przy okazji okazało się ile kilometrów na owych grzybach zrobiłem.

Tak oto kolejny raz przekonałem się, że moduł nawigacji w telefonie to jedna z najpraktyczniejszych spraw jakie inżynierowie wpakowali w te urządzenia od czasów odtwarzaczy mp3. I chwała im za to!
Dziś mniej robię zdjęć i ze względu na większą świadomość i ochronę słuchu mniej słucham z telefonu muzyki. Za to GPS używam często gęsto. I powiem wam więcej, za jakiś czas moja mama będzie kupować nowy telefon i ja dopilnuję by miał takie coś, bo nie tylko ja lubię zbierać grzyby a w takim wypadku to małe ustrojstwo nie pozwoli się zgubić.
Moim zdaniem kiedy kupuje się telefon dziecku, warto by było by również miało słuchawkę z GPS. Dzieciaki dobrze znają się na komórkach i aplikacjach, a jak wbije im się w programie DOM, to zawsze kiedy się zgubią znajdą do niego drogę. Osoby starsze też mogą korzystać z tego dobrodziejstwa, bo kto powiedział, że GPS w komórce jest tylko dla ludzi biznesu, kierowców czy lubiącej gadżety młodzieży? Pamiętajmy, że wszystko z czego korzystamy to są narzędzia, urządzenia użytkowe, które mają nam służyć a nie być obiektem pożądania konsumenckiego. GPS to wynalazek, o którym ja sam bym nie pomyślał kilka lat temu, że będzie mi bardzo przydatny. Teraz jest codziennością.

Wracając do Wi-Fi, w zasadzie nie korzystam, bo pakiet internetowy w abonamencie jest aż za duży, stąd mapki, aktualizacje itp. do aplikacji pobieram na bieżąco. Uważam jednak, że telefon niezbyt nadaje się do internetu. Co prawda od biedy można coś tam na nim przejrzeć, przeczytać, zobaczyć, ale na dłuższą metę to dość toporna użyteczność. Przyznam jednak, że Facebooka, lepiej przegląda się przez telefon niż w komputerze. Wszystko jest lepiej poukładane i przejrzyste no i nie ma reklam i sugestii. Choć i tak patrzenie w mały ekranik nie zastąpi normalnego ekranu.

Ze świecą dziś szukać ludzi którzy nie posiadają telefonu komórkowego (znam 2 takie osoby: Grzegorz Markowski z Perfectu i Wojciech Cejrowski), wielu użytkowników, nie wykorzystuje nawet jednej czwartej funkcji swoich zabawek. Jednakże, są tacy którzy potrafią wykorzystać w pełni pewne możliwości swoich nieodzownych towarzyszy. W tym miejscu podkreślić trzeba, że osoby aktywne, sportowcy, rowerzyści nie muszą już wywalać setek złotych na mobilne urządzenia nawigacyjne, bo wszystko mają w swoim telefonie. Dla producentów takich nawigacji to trochę dostać po łapkach, ale jak się okazuje, ceny nie muszą być przecież tak wysokie. A konsumenta nie obchodzi czy do schroniska zaprowadzi go super mobilny przenośny nadajnik, czy telefon. Ważne, że po wędrówce dotrze się na miejsce i zamiast marznąć w nieznanym miejscu, popijać sobie będzie grzańca.

Zasadniczo jedyną wadą nawigacji w telefonie jest to, że mają zdecydowanie za duży apetyt na prąd. Czy jest na to jakieś rozwiązanie? Jest! Należy wybrać taki model, który ma potężną baterię. Ja na szczęście na E52 narzekać nie mogę. Choć ma już setki rys na obudowie i kurz pod ekranem, to nadal na jednym ładowaniu potrafi działać z aktywną nawigacją ponad 8 godzin! Mało? Proponuję wziąć nową nawigację dowolnej firmy do auta i przejechać na pełnej baterii bez ładowania chociażby pięć godzin! Moim zdaniem 6 godzin to wyczyn a i tak w aucie przeważnie ciągle GPS jest pod kablem co skraca żywotność baterii.

Mało tego, właśnie w tej batalii telefon wygrywa ze smartfonem. I dlatego póki co nie śpieszy mi się do posiadania czegoś co nie ma klawiatury fizycznej, jakość aparatów cofnęła się o pół dekady a bateria trzyma jeden dzień przy normalnym użytkowaniu.
W dodatku śmieszy mnie jeden paradoks. Kiedyś człowiek bał się dotknąć palcem ekranu by nie potłuścić, porysować. Dziś jeśli nie dotknie to nic nie zrobi! Ale co kto woli jego rzecz.

Ja chciałem przedstawić praktyczne zastosowanie GPS-u w telefonie na co dzień. Podałem tutaj parę przykładów, ale może być oczywiście więcej bo nie od dziś mam świadomość, że żyjemy w czasach kiedy tak naprawdę są rzeczy które technologicznie nas wyprzedziły a my dowiemy się o ich praktycznym zastosowaniu dopiero za jakiś czas.

Brak komentarzy: