wtorek, 7 lipca 2015

Carpooling - czyli nowa moda na autostop

Dwudziesty pierwszy wiek przyniósł ze sobą wiele udogodnień, o których nasi rodzice czy dziadkowie mogli jedynie pomarzyć. A paradoksalnie spora część wynalazków naszych czasów bardzo by im się przydała kilka dekad temu. O czym będzie mowa dzisiaj? O podróżowaniu a dokładniej o alternatywnym, tanim sposobie podróżowania zwanym carpoolingiem.


Dziś niewątpliwie transport osobowy opiera się na samochodach. Jest to nawet aż zbyt mocno odczuwalne, co można sprawdzić wychodząc na ulice nawet małych miasteczek. Przed sklepami zawsze jest ciasno i znaleźć miejsce parkingowe często graniczy z cudem. No chyba, że mamy szczęście i ktoś właśnie wyjeżdża zwalniając dla nas tak cenną przestrzeń. Już nie wspomnę o wielkich miastach gdzie samochodów jest tak wiele, że wydaje się, że jest ich więcej niż samych mieszkańców. Taka ilość wpływa często na pomysłowość kierowców, którzy parkują w tak dziwnych miejscach, że można się złapać za głowie i jeszcze kilkanaście lat temu nikt by sobie nie zaprzątał głowy. Ale ok bo odbiegam od tematu.

Ilość samochodów i ich w miarę łatwa dostępność sprawiła, że niestety zauważalna jest zmniejszona częstotliwość kursowania pociągów i autobusów. Co więcej, regularnych kursów możemy się spodziewać jedynie na obleganych trasach a w rejonach o zmniejszonym zaludnieniu, połączeń jest często skrajnie mało. Zazwyczaj poranne autobusy do pracy czy szkoły, a po południu to już różnie bywa. Sam jestem tego ofiarą i czasem do najbliższego dużego miasta dojeżdżam rowerem by załatwić sprawy urzędowe. Nie chce bowiem być skazany na to czy w danej godzinie mam połączenie czy nie, po prostu wsiadam, słucham muzyki i jadę, mając swobodę że już w mieście jestem niezależny i mogę dojechać gdzie chcę.

Ok, ale to jest dość krótki dystans a co z dłuższymi trasami? Często planując podróż a w zasadzie to bywa już regułą, trzeba wykazać się nie lada pomysłowością i umiejętnością logistyczną by zaplanować eskapadę na dłuższym odcinku. Fakt, są strony dzięki którym możemy znaleźć połączenie, ale nie wszystkie oferują zakup biletów i co gorsza, nie posiadają niestety rozkładów wszystkich przewoźników. Sytuacja jest skomplikowana, bowiem tam gdzie wyginęły już stare oddziały PKS-u, niszę wypełniły prywatne firmy transportowe, które nie zawsze udostępniają oficjalnie swoje rozkłady. Czasem dzieje się tak dlatego, że nie wiedzą one nawet, że jest coś takiego jak np., e-podróżnik.pl, i inne, a czasem nie robią tego celowo, bo przystanki na których się zatrzymują nie zawsze są im udostępnione oficjalnie. Tak więc w tych kwestiach istnieje chaos, który ciężko ogarnąć, co oczywiście nie jest niemożliwe, ale czasem kiedy dojedziemy na miejsce przesiadki, dowiadujemy się od miejscowych o liniach autobusowych, których próżno było szukać w wyszukiwarkach połączeń. Sytuacja jest oczywiście analogiczna jeśli chodzi o kolej.

Taki stan rzeczy często zniechęca nas do planowania wyjazdu, tym bardziej że o zgrozo, w większości przypadków nie możemy sprawdzić ceny biletu na danym odcinku. Co więc zrobić jeśli chcemy się w niedalekiej przyszłości dostać np., z Łodzi do Katowic? Zawsze można iść na „okazję”, i to jest klucz tego artykułu, ale zanim przejdę do sedna, muszę napisać parę zdań o tym dlaczego w Polsce to zagadnienie jest jeszcze mało rozwinięte.

Miejskie legendy mają czasami bardzo duży wpływ na naszą świadomość. Za komuny dziatwę straszono czarną wołgą, jeszcze mniejsze dzieci babokami itp. Pewne schematy zostają zaszczepione w umysł i stają się wzorcami zachowań i obaw. Tak samo jest z jazdą na okazję. Sam niejednokrotnie słyszałem parę historii na ten temat, kiedy to mała dziewczynka wracała od dziadków do domu i chciała złapać okazję. A kiedy jej się to udało, kierowca wywiózł ją w las, zgwałcił i zabił. Tę samą historię słyszałem w paru wersjach z czego tylko jedna z tego co wiem była prawdziwa. Fakt, nie umniejszam siły tych wypadków, bo na pewno niebezpieczne sytuacje się zdarzają. Jednak na dobrą sprawę, czy w ostatnich latach słyszało się o podobnych przypadkach? Możliwe, że nie wystąpiły właśnie ze strachu, i w ogóle zaprzestano brać pod uwagę taką opcję podwózki.

Tymczasem w moim życiu nastąpił przełom kiedy podjąłem pierwszą pracę za kółkiem. Do bazy miałem ok 20 km i czasem musiałem dotrzeć tam w czasie kiedy akurat nie było autobusu. Łapałem więc okazję i jak się okazało, to był strzał w dziesiątkę. A jeździłem z naprawdę różnymi ludźmi. Dwa razy miałem taką sytuację, że wybierając się w podróż w glanach, z plecakiem kostką, w bojówkach i zabrał mnie raz skin, a raz typowy dresiarz. Co ciekawe bardzo miło nam się gawędziło po drodze, może nawet przyjemniej niż z ekipą spoconych robotników, którzy znaleźli jedno wolne miejsce w busie.

To mnie przekonało, że czasem warto się skusić na tego typu alternatywę pomimo pewnych obaw. Nie powiem, zdarzały się sytuacje nieprzyjemne ale tylko podczas próby zatrzymania kogoś pomocnego. Wiadomo z czym większości kojarzy się osoba, która stoi przy drodze....Ale to sporadyczne przypadki. Reszta to swego rodzaju przygoda. W ciągu kilku lat opanowałem metody, pozwalające na skuteczniejsze znalezienie pomocnej podwózki. Przede wszystkim, trzeba stać na otwartej przestrzeni. Kierowca wtedy widzi, że nie ma jakich chaszczy, za którymi może stać grupka bandytów, łaknąca szybkiego łupu. Po drugie stanie za sygnalizacją świetlną. Jeśli trafisz na takie miejsce to kierowca co dopiero rusza, łatwiej podejmie decyzje o zatrzymaniu się, niż wtedy kiedy jest rozpędzony i musiałby robić to specjalnie tracąc pęd. Dobrze jest także mieć tarczkę tachografu albo kurs na przewóz rzeczy w ręku. Wtedy większa szansa, że przejedziemy się ciężarówką. Widziałem też przypadki, że łapiący okazje mieli ze sobą krótkofalówkę nastawioną na kanał 19 i w ten sposób wzywali innych do ich zabrania.

To wszystko jednak jest już niepotrzebne odkąd rozwinęły się portale na których możemy znaleźć tego typu formę podwózki. Technicznie nazywa się to Carpooling czyli wirtualny autostop. W polskim internecie jest kilka tego typu portali, z czego najpopularniejszym jest blablacar.pl. Pomysł na tę stronę nie jest polski, ale jak na razie w naszym kraju, jest największą tego typu platformą, łączącą pasażerów z kierowcami, oferującymi wolne miejsca. Działanie portalu jest proste jak budowa cepa. Jedziesz w trasę, wrzucasz ją na stronę i zaznaczasz miejscowości przelotowe. Strona pomaga Ci dobrać odpowiednią cenę za dany odcinek i po ustaleniu szczegółów twój wyjazd jest dostępny. W tym czasie osoby szukające transportu na tej samej trasie, mogą się z Tobą skontaktować i zarezerwować miejsce. Proste i skuteczne oraz sprawdzone przeze mnie osobiście już od 3 lat!



Sam blablacar narodził się we Francji, wymyślił go Frédéric Mazzella w grudniu 2003 roku. Jednak idee swą wcielił w życie dopiero w 2006 roku. Początkowo działał pod nazwą covoiturage.fr by później, kiedy pomysł chwycił w innych krajach zmienić się na blablacar. Swój boom serwis zawdzięcza kryzysowi ekonomicznemu, rosnącym cenom paliw, biletów i ciągłym strajkom na kolei. Do nas przywędrował w 2010 roku i co warto wspomnieć idealnie wypełnił niszę, bowiem to nie jest pierwsza tego typu strona w Polsce. Wspominałem nawet kiedyś o portalu zabieram.pl, który niestety umarł śmiercią naturalną, wywołaną zbyt małym zainteresowaniem. Tutaj sytuacja wygląda inaczej, bowiem od początku mieliśmy do czynienia z wyrobioną marką.



Początkowo jazda przez portal była swego rodzaju eksperymentem, ale ku mojej uciesze, z dnia na dzień ofert przejazdu przybywało i zaczęło robić się naprawdę ciekawie. Dla mnie było to coś na co czekałem, choć może nie byłem nawet tego świadomy. Zamiast stać jak kołek na poboczu i liczyć na litość któregoś z kierowców, wystarczyło umówić się na konkretny czas i miejsce. Ze znaną wcześniej ceną za przejazd, po prostu wsiadało się do auta i jazda. Szybko, tanio, komfortowo i często pod same drzwi. Do tego można pogadać i posłuchać muzyki. 



Trzeba wiedzieć, że blablacar to nie jedyna platforma, oferujące tego typu komunikację. Na rynek wchodzi coraz śmielej znany Yanosik, z aplikacją Yanosik Autostop. Niestety ma wiele wad. Po pierwsze błędy aplikacji, które nagminnie powodują zawieszenia i lagi. Najbardziej jednak irytuje to, że często zablokowana jest jej podstawowa funkcja, czyli szukanie połączeń. Co z tego, że ktoś dodał w aplikacji ofertę przejazdu, kiedy nasz smartfon mówi, że jest błąd połączenia i tyle w temacie. Jedyna opcja jaka działa to oczekiwanie na pojazd. Telefon definiuje nasze położenie, my określamy miejsce gdzie chcemy jechać. W tym czasie podróżujący z aplikacją Yanosik dostają informację, że ktoś na trasie szuka podwózki i może się z nami skontaktować. Wszystko ładnie pięknie jednak 2 razy próbowałem i nic... Zdecydowanie wolę blablacar, nie skreślając jednak idei Yanosika. Czekam jedynie na czas kiedy twórcy bardziej się do sprawy przyłożą. A gra jest warta świeczki, bowiem Yanosik to przejazdy darmowe. Może dlatego też, nie cieszą się zbyt dużym zainteresowaniem kierowców, na co wpływa nasza polska mentalność.



I to właśnie ta mentalność od zawsze sprawiała w tej dziedzinie problemy. Dziesiątki razy mijały mnie auta w których był tylko kierowca i patrzył mi prosto w oczy ceremonialnie przejeżdżając obok by podkreślić, że mógłby ale nie zabierze. W przypadku Yanosika wydaje mi się to działać podobnie, bo po co komuś pomóc? Zamiast wziąć pod uwagę fakt, że auto jedzie na pusto i można na trasie kogoś poratować. Kogoś do kogo mamy numer telefonu więc nie jest już anonimowy!

Wszelkie obawy i historie z przeszłości które się kiedyś tam słyszało, sprawiają, że choć komunikacja autostopem ma coraz więcej zwolenników po obu stronach, i tak czasem nie łatwo jest znaleźć przejazd. Tym bardziej na odcinkach gdzie występują autostrady i kierowcy niechętnie zjeżdżają na trasy alternatywne. A szkoda, bo przecież dzięki temu mogą zarobić i zwrócić sobie koszty paliwa.

A skoro o pieniądzach mowa. Blablacar utrzymuje się ze sponsorów finansowych. Korzystanie z portalu jest więc całkowicie darmowe. I każdy osobny użytkownik sam pracuje na swoją renomę, zaufanie i status. Wszystko dzięki systemowi ocen, które pasażer i kierowca wystawiają sobie po zakończonym kursie. Systemem tym można nie tylko napisać w kilku słowach jak minęła nam podróż, ale także ocenić umiejętności prowadzenia pojazdu przez podwożącego. Za rezerwację miejsc również nie ma opłat. Tak więc wszystko działa na zasadzie bezpośredniej transakcji między kierowcą a pasażerem. Oczywiście blablacar również posiada swoją aplikację na smartfony. To bardzo wygodna opcja bowiem dzięki temu możemy szukać połączeń w miejscach gdzie nie ma dostępu do komputera. I osobiście wydaje mi się, że z tej perspektywy łatwiej jest skontaktować się z kierowcą. A już bez porównania jest stabilność aplikacji w porównaniu do Yanosika Autostop.

Carpooling to ciekawa alternatywa dla połączeń kolejowych i autobusowych. Na tej samej trasie można sporo zaoszczędzić. Zasadniczo jedyną wadą jest to, że nie ma stałych norm czasowych wyjazdów. Jednak to nie jest przeszkodą jeśli weźmiemy pod uwagę niską cenę, szybkość i komfort podróżowania. Patrząc na ilość samochodów jeżdżących po drogach, kiedy widzi się tylko kierowcę pomysł aby je zadysponować aż sam rodzi się w głowie. Obserwując statystyki portali carpoolingowych widać, że idea się rozwija, i osobiście mam nadzieję, że będzie tylko lepiej.



Jeśli jeszcze nie próbowaliście tej formy transportu to polecam. Są wakacje i może okaże się, że dojedziecie nad morze, w góry czy nad jezioro taniej i szybciej niż koleją czy autobusem. A kto wie, może spotkamy się na szlaku, bowiem kiedy jadę samochodem, sam oferuję przejazd. W tym miejscu muszę też wspomnieć o pozostałych platformach carpoolingowych, bowiem wyżej oparłem się tylko na dwóch, a jak pisałem wcześniej jest ich więcej. Tak więc na początek klasyka czyli po prostu www.carpooling.pl, który to ostatnimi czasy połączył się z blablacar. We Wrocławiu, Krakowie i Warszawie możemy sporo zaoszczędzić na dojazdach do pracy czy uczelni dzięki www.otodojazd.pl. Strona ma tę zaletę, że łączy kierowców z pasażerami na stałych, codziennych trasach. 




Interesującym portalem jest www.jadezabiore.pl, tutaj bowiem nie mamy do czynienia z transportem osobowym a bardziej towarowym. To swoista alternatywa dla firm kurierskich. Założenie jest takie, że dajmy na to potrzebujemy pilnie nadać list lub małą przesyłką do innego miasta i zdajemy sobie sprawę, że zanim zamówimy kuriera lub pójdziemy na pocztę, może minąć zbyt wiele czasu. Właśnie tutaj możemy zostać uratowani dzięki tej platformie. Kierowcy jeżdząc stałymi trasami ogłaszają się i można im przekazać przesyłkę, którą odbierze adresat w wyznaczonym miejscu. Na portalu można zarówno szukać chętnych do zabrania paczki jak i wstawić swoją ofertę wysyłki paczki. Co prawda widać jeszcze, że portal dopiero zaczyna rozkładać skrzydła, ale coś czuję, że za jakiś czas będzie grał na nosie wielkim firmom kurierskim. Co cen to są tam zarówno ogłoszenia darmowe jak i płatne. Wiadomo przecież, że nikt na za granicę charytatywnie przesyłki nie zabierze...



Z kolejnych przykładów na okazję jest www.jedziemyrazem.pl, dość oszczędna graficznie witryna będąca na tyle ciekawą opcję, że kiedy na blablacar.pl nie znajdziemy nic, to jest nadzieja, że może tutaj ktoś będzie jechał po interesującej nas trasie. Podobnie działają www.autem.pl oraz www.wspolnedojazdy.pl. Te dwa ostatnie wydają się być ostatecznością, co nie zmienia faktu, że może znajdzie się tam coś, co uratuje nam dojazd. Warto więc i je obserwować.

 


Pomimo sporej ilości możliwości wyszukiwania połączeń, nigdzie nie jesteśmy pewni czy znajdzie się dla nas przejazd. Co nie może mieć wpływu na to, że naprawdę warto poszukać takiej opcji. Pewniakami są trasy na najczęściej uczęszczanych szlakach, gorzej z miejscami mniej zurbanizowanymi. Ale i tam jest to dobry pomysł na to by samemu zaoszczędzić. Chociażby pisząc na facebooku, że wybieramy się do dużego miasta i zabierzemy kogoś za niewielką opłatą. Wtedy może okazać się, że chętnych jest więcej niż przypuszczamy.



Carpooling moim zdaniem jest zjawiskiem, które będzie się rozwijać szybciej niż zdajemy sobie sprawę. Kolej likwiduje kolejne połączenia, bilety są drogie a warunki niezmienne od dekad. Autobusy dawnych PKS-ów za jakiś czas zjadą do muzeum, a w nowych ciężko jest uzyskać kierowcom oszczędności na paliwie. W dodatku wiele takich firm upadło, bo musiały się dostosować do warunków panujących na rynku i nie wytrzymało z powodów większej chęci osiągnięcia zysku niż samego utrzymania się przy działalności. Spowodowane jest to oczywiście myśleniem nastawionym jedynie na zysk a nie na to, by usługi były świadczone ku satysfakcji pasażerów. Dlatego małe firmy wożące ludzi małymi busami tak znakomicie zastępują transportowe relikty komuny. Ale one też nie są pozbawione wad.

Patrząc na to w jakim stopniu na naszych drogach przybywa samochodów, i jak wzrasta świadomość nie tylko pasażerów ale przede wszystkim kierowców, domniemam, że za jakiś czas carpooling stanie się wręcz trendy. Każdy przecież szuka oszczędności. Jeśli więc na tej samej trasie można dostać część zwrotu kasy za paliwo, przy okazji robiąc dobry uczynek, to będzie to wyznacznik pewnego drogowego prestiżu. Jest tylko jeden mały problem, mianowicie idea carpoolingu nie jest nigdzie promowana w mediach meinstreamowych. Próżno szukać ich w telewizji i radiu. Jeśli już to w jakimś reportażu w ramach ciekawostki. Tak naprawdę jedynie internet pozwala nam się o tym dowiedzieć. Dlatego powstał ten artykuł by może choć w małym procencie zrobiło się o tym głośniej.