niedziela, 25 kwietnia 2010

Po Smoleńsku

Ten tekst powstaje jeszcze w czasie kiedy w kraju o niczym innym się nie mówi jak tylko o wydarzeniach z 10 kwietnia. Cały kraj jeszcze głęboko pogrążony w żałobie a ciało pierwszej damy dopiero co zidentyfikowany. Dlaczego piszę? Z potrzeby wyrażenia swoich myśli. Otóż cały ten szum, oprawa i rozmiar mnie osobiście zaczyna trochę męczyć. O katastrofie dowiedziałem się prawie razem z pierwszymi komunikatami. Zawiadomił mnie przyjaciel, który w swojej naturze ma szczęście do szybkiego wychwytywania informacji z mediów.

Kiedy informacje się potwierdziły byłem w delegacji, trasie która trwała w zasadzie od tego momentu do późnych godzin nocnych. Jedyne co mi pozostało to słuchać radia. Ale już oczami wyobraźni widziałem co się będzie działo w sieci i w telewizji. Zaraz przyszło mi na myśl, że media które do tej pory traktowały prześmiewczo Lecha Kaczyńskiego będą najbardziej za nim płakać. Oczywiście pojawi się fala demotywatorów, a ludzie wyjdą na ulicę jednocząc się w obliczu wielkiej tragedii w której należy pamiętać zginął nie tylko prezydent ale również reszta z 95 osób znajdujących się na pokładzie.

Wróciłem do domu późno i nie mogąc się powstrzymać odpaliłem mając przekrwione od zmęczenia oczy, internet, który już był wszędzie czarno-biały. Następnego dnia to samo czyli w telewizji, radiu, sieci etc, wszyscy mówią jaka wielka tragedia się stała, jak płaczą, jak im szkoda. Tylko że jakoś dzień wcześniej nie darzyli sympatią prezydenta, dziś robiąc z niego bohatera narodowego i odniosłem wrażenie że porównywali go do papieża. Ja nie będę ściemniał, że darzyłem Kaczyńskiego sympatią, i nawet kiedy zginął śmiercią tragiczną, nie krzyczę głośno że był taki wspaniały i że bohater. Oczywiście jest mi niezmiernie przykro, że stała się tragedia, że zginęło tylu ludzi, że w takich okolicznościach. Na samą myśl o tym mam ciarki na plecach, ale i tak utrzymuję zdanie, że od dnia wyborów na prezydenta nie szanowałem osoby Lecha Kaczyńskiego i nie uważałem go za głowę państwa w którym przyszło mi się urodzić.

Co nie zmienia faktu, że jest mi żal że zginął jako człowiek, bowiem nikt na taką śmierć nie zasłużył, nikt nie powinien zginąć w tak tragiczny sposób. I jeśli nawet ginie ktoś, kto nas nie interesuje tak jak osoba prezydenta czy w ogóle politycy, to przeraża fakt, że w jednej minucie ginie tylu ludzi.

Kolejna kwestia, media oprócz suchych faktów ciągle rozmawiały w studiu z gośćmi, ludźmi na ulicy, duchownymi. Wnioski jakie powinny być z tej tragedii to takie, że powinniśmy wyciągać wnioski z takich wydarzeń. Wystrzegać się sytuacji w których doszło do tragedii, zrobić wszystko by odzyskać równowagę w kraju i mieć nadzieję, że może przez szok, w naszym kraju wreszcie coś się zmieni na lepsze, bo wiadomo, że za wesoło nie jest.

Tymczasem co chwila słyszę, że musimy się zastanowić, że musimy teraz pomyśleć, że musimy być na maksa rozżaleni. A wiecie co ja czułem tego dnia? Cała ta sytuacja była dla mnie na którymś planie, ponieważ tego dnia miałem niesamowite problemy z samochodem, poprzedniej nocy spałem tylko 5 godzin a w dodatku w jednym punkcie rozładunkowym musiałem zdjąć towar który zajmował połowę przestrzeni ładunkowej sam, bo była sobota i technicznie nie możliwe było bym dojechał do jednej firmy przed 16. A magazynier po robocie zabrał kluczyki od widlaka, wyłączył telefon i mając wszystkich w dupie pojechał na zakupy do miasta. Tak więc coś co mogło trwać góra 10 minut, trwało ponad godzinę. Czyli nie dość że jadąc po tak małej ilości snu, to musiałem się jeszcze napocić by zdjąć towar. Do domu jechałem więc totalnie wyzuty, mając w dodatku pewne problemy techniczne z autem i jedyne o czym marzyłem to szybki prysznic i totalny opad na łóżko by odetchnąć z ulgą, że to koniec. Jednak zanim to nastało trzeba było pokonać dystans ponad 300km. Chyba zrozumiałem, że jakoś nie specjalnie miałem w głowie zastanawianie się nad tragedią w Smoleńsku. Gdybym skupił się na niej to kto wie, może i mi by się przydarzyła na drzewie.

Ale radio podaje muzykę żałobną, każą mi się zresztą do tej pory smucić, żałować (być w żałośći!) i zastanawiać. Ja jednak jak tylko dojechałem do domu poczułem radość że wreszcie jestem w domu. Potem dopiero podjąłem temat katastrofy i napisałem tekst na mojej oficjalnej stronie. W niedzielę rano byłem jak z krzyża zdjęty i patrząc w telewizję czy net patrzyłem jak przywieźli trumnę z ciałem prezydenta. A wokół tylko kamery i aparaty. I tłumy ludzi co wcześniej w domu przy wódce krzyczeli, że jakby mogli to by wszystkich polityków zastrzelili, dziś palili znicze i płakali że zginął ich przywódca.

Obłuda, obłuda, obłuda i jeszcze raz obłuda. I cały czas te gadki co teraz zrobimy, że musimy się zastanowić, że musimy, musimy.

Ja już się zastanowiłem, zginał prezydent, to trzeba wybrać nowego, rozbił się samolot, więc trzeba zabrać się za sprawę lotnictwa rządowego i dopilnować by sytuacja już się nie powtórzyła. Wszystkich zmarłych tego dnia, pochować z najwyższymi honorami i zapewnić byt ich bliskim.

Poza tym trzeba wykorzystać moment w którym Polska i Rosja jest bliżej niż kiedykolwiek. Trzeba sprawić, by ta chwila sprawiła poprawienie naszych kontaktów i zacząć żyć z nimi jak kiedyś kiedy handel kwitł, i powrócić od niego odcinając się od Chin. Co oczywiście nie nastąpi jak można się domyślać.

Jednak nie róbmy szopki i pokazówki. Czemu jakoś nie czuję się źle z tego powodu, że nie zapaliłem znicza na jakimś placu ze świadomością że patrzą na mnie inni ludzie? Może moja zaduma nad tym całym wydarzeniem w domowym zaciszu jest dla mnie bardziej adekwatna niż pokazowe zapalenie znicza.

Rozmiar tej tragedii jest wielki. Jakby nie patrzeć chyba nigdy w świecie nie zginęło w katastrofie lotniczej tylu ważnych ludzi polityki naraz. Nic dziwnego, że oczy całego świata są na nas zwrócone. Ja chciałbym by był to moment przełomowy i by przez wzgląd na to wydarzenie ociepliły się stosunki z tymi państwami które nie żyją z nami w najlepszych stosunkach a dziś kierują do nas ciepłe słowa. Mam tu na myśli Irak i Afganistan czyli dwa kraje które nic do nas nie miały a my wysłaliśmy do nich nasze wojska by walczyć w nie swojej wojnie. Może przez wzgląd na tragedie będą w stanie nam to wybaczyć, może....


I tak minął czas. A w Polsce jak to w Polsce, wszystko wraca do normy. Poczekałem parę dni i postanowiłem dokończyć wątek. Wawel – nawet nie skomentuję....Po za tym zaczyna się dopisywanie ideologi do całego zamieszania. Prezydenta traktuje się prawie jak papieża i w mediach nic więcej nie ma oprócz tego wydarzenia. I w jednej kwestii zgadzam się z politykami, którzy zapraszani byli do radia, że w kraju nic się nie zmieni. Mało tego, że tragedia stanie się argumentem walk między stronami w wojnie o stołki.

A teraz może o całym epicentrum czyli o tragedii. Ja wątpliwości nie mam co było powodem katastrofy. Moje zdanie jest takie samo jak w 528 numerze tygodnika Fakty i Mity. A ciekawą sprawą jest film który wielkim hukiem odbił się w internecie. Ponoć Rosjanie strzelają w głowy by dobić tych co przeżyli etc. Chodzi o to, że nasze społeczeństwo, jak widać chore społeczeństwo doszukuje się teori spiskowej że to był zamach na samolot. Ba...w Trójce rozwścieczona moherowa babka w audycji Za A Nawet Przeciw powiedziała, że „To jest fakt, że za tragedię odpowiada premier Tusk i Putin. A, że stało się to na terenie Rosji, więc bardziej Putin”. Ręce mi opadły, i zaśmiałem się z tej osoby ciesząc się przy okazji, że na szczęście w dniu codziennym nie muszę mieć z takimi ułomami do czynienia.

Jak ktoś się uprze to i tak będzie się doszukiwał.

Więc teraz kilka faktów które obalają tezy zamachu

- jakby w Polsce się rozbił samolot, to żołnierze też by strzelali w powietrze by wystraszyć gapiów, którzy mogliby zniszczyć dowody wyjaśniające przyczyny katastrofy

-Rosjanie nie mieli powodu zabijać Kaczyńskiego bo i tak mu się kończyła kadencja a poza tym miał nikłe szanse na powtórne zwycięstwo

-Jak powiedział Maniek z Moherowa adekwatnie komentując cały ten szum. Rosjanie to po tym wszystkim prawie lizali nas po tyłkach. Ale oczywiście Polaczki uznali, że to pokazówka i że muszą bo świat na nich patrzy.

- I ostatnia rzecz, Rosjanie nie zamknęli lotniska tylko dla tego, bo wiedzieli, że jak to zrobią to nasze społeczeństwo uzna, że utrudniają nam obchody zbrodni katyńskiej.

Teraz kiedy jest prawie tydzień po pogrzebie, można wreszcie odetchnąć. Co prawda w mediach się mówi i przypisuje 10 kwietnia do wszystkiego czego się da. Jednak na mnie nie robi to wrażenia.

Oczywiście przeraża mnie rozmiar tragedii. Ale, nie będę się nad niczym zastanawiał i wyciagał wniosków bo dla mnie są one proste.

Głowa państwa otoczona całą śmietanką poleciała na obchody miejsca historii. Czyli tego czym żyjemy i zamiast patrzeć w przyszłość jątrzymy dawne rany. Tak więc sam lot i obecność tam ludzi mijała się już z celem. Kiedy okazało się, że nie można lądować, padł rozkaz by zrobić to ignorując przeciwności bo Msza jest najważniejsza.

A w mediach słyszę, że muszę wyciągnąć głęboką myśl i zastanowić się nad sensem tej tragedii. Muszę żyć w żalu i żałobie bo....Muszę, muszę, muszę...Ja nic nie muszę.

Ogólnie myśl głęboka to taka, że teraz dzięki temu wydarzeniu cały ten chaos sprawi, że tam na stołkach tak się pozmienia, że może nie będzie tak źle jak było. Oczywiście dobrze to u nas nigdy nie będzie ale może będzie znośnie. Kolejna głęboka myśl – może wreszcie zaściankowe społeczeństwo nasze zrozumie, że nie żyje się historią a patrzy w przyszłość. Może również zrozumie, że nie należy szukać sobie wrogów na siłę a przyjaciół.

A ból i żal straty? Hmmm na koniec powiem kilka słów o tym. Nie dawno zmarła mi bliska osoba w rodzinie. Kombatant wojenny, 94 letni człowiek. Walczył za kraj, był ranny ale przeżył tak pięknego wieku. Za wszystkie czyny jakie zrobił dla kraju, Państwo powinno zapewnić mu odpowiednią opiekę na najwyższym poziomie. Niestety zmarł w samotności, patrząc w wigilię na ścianę ośrodka opieki społecznej.

W tym momencie poczułem wielki ból, tym większy, że w kraju codzienni ginie tyle ludzi a nikt o nich nie pamięta. Nawet Ci co przelewali krew byśmy żyli w wolnym państwie, umierają teraz w zadłużonych szpitalach, gdzie co godzina wchodzi pielęgniarka sprawdzając czy jeszcze żyją. To jest dopiero temat do zastanowienia....