czwartek, 14 marca 2013

Brudne zagrywki sieci Play!

Mój pierwszy artykuł odnoszący się do sieci komórkowych wywołał istną burzę. Zarzucano mi, że był on sponsorowany przez to, że pojechałem po całości na T-Mobile i wysławiałem pod niebiosa Play.



Prawda jest taka, że był to tylko zbiór przemyśleń po kilku przeliczeniach na szkolnym kalkulatorze i porównania ofert. Ogromna przepaść między warunkami sprawiła, że niektórym puściły nerwy a mi się dostało za to, że obnażyłem prawdę i opisałem ją w prosty sposób.

To było dawno i leci już 3 rok jak jestem zadowolonym klientem sieci Play. Obecnie przy abonamencie 49zł, mam nielimitowane połączenia w sieci (w której jest już cała rodzina), 10 godzin do innych sieci (nie ma siły by to wygadać) i 1GB internetu do wykorzystania. Dopiero teraz czuję, że mam telefon, dzwonię ile chcę i wiem, że zapłacę ok 50zł. Czasem bowiem bank czy inna instytucja sprytnie doliczają za połączenie ok 5zł do abonamentu.

No tak ale po co to piszę? Nie po to by wychwalać Play pod niebiosa, bo to co jest teraz uważam, że od lat powinno być normą, jednakże każdy kij ma dwa końce i są w tej sieci brudne zagrywki, o których o dziwo jeszcze nie czytałem na żadnym portalu zajmującym się mediami i komunikacją. A jakby nie patrzeć te manewry aż rażą po oczach. Tak więc wszyscy którzy mnie wcześniej hejtowali mogą teraz zamknąć pokornie dziob i zobaczyć co zaobserwowałem w sieci, która według was mi kiedyś zapłaciła.

Sprawa pierwsza – promocje tylko dla użytkowników Pre-Paid.
Jak każda sieć komórkowa, Play oferuje swoim klientom trzy opcje możliwości bycia aktywnym użytkownikiem. Pierwsza to abonament, druga to karta i trzecia to tzw, miks.


Sama sieć aktywnie promuje się na portalach społecznościowych co chwilę dając jakieś prezenty, lub pozwalając włączać się w różne akcje jak np. wspieranie WOŚP.











Co jakiś czas pojawia się z okazji świąt czy rocznic, okazja by dostać prezent w postaci dodatkowych minut czy SMS-ów albo danych. Wszystko ładnie pięknie, ale takie bonusy dostają tylko posiadacze kart pre-paid. Kto ma abonament albo miks może zapomnieć, że dostanie SMS-a z sieci o treści „W związku z kolejną rocznicą obecności Play na rynku dostajesz od nas dodatkowe 60min rozmów do wszystkich sieci.” A przecież czym różni się użytkownik karty od abonamentu i miksa? Oczywiście cyrografem, czyli długoterminową umową wiążącą. 


Nie da się też ukryć, że posiadacze kart pre-paid to głównie młodzież, która ciągle kombinuje jak mieć nieograniczone połączenia i ładować telefon za góra 5zł miesięcznie. Takich przypadków są tysiące! Dlaczego więc Play właśnie im daje bonusy?  Z punktu widzenia cyrografu jest to uzasadnione, ponieważ sieć chce utrzymać klienta i daje małe prezenciki by małolaty nie rozglądali się czasem za Heyah czy Plusem. No ale racjonalnie myśląc, kto dla sieci robi więcej? Czy ktoś kto jak ma dobry miesiąc i dostał wyższe kieszonkowe to załadował od święta telefon za 10zł, czy ktoś kto regularnie co miesiąc płaci sieci od 25zł w górę?


Wniosek nasuwa się sam, że bez klientów abonamentowych sieć nie była by w stanie się utrzymać, bo to właśnie MY jesteśmy ich stałym środkiem utrzymania.
Tymczasem Play dalej utrzymuje schemat wielkiej trójki sprzed lat i działa według zasady „podpisałeś umowę – to płać a my mamy Cię w dupie”. Tym sposobem stały klient jak zwykle jest poszkodowany, a gimbaza zmieniająca co chwilę numery ma co rusz nowe promocje i to często za darmo! Jest to oczywiście strzał w kolano dla sieci, bo przecież nie po to bierze się abonament by mieć gorzej prawda? Można mieć telefon na kartę, ale każdy kto podpisuje umowę chociażby na 12 miesięcy, wie że stałe opłaty ma więcej złotówek na koncie niż użytkownik karty doładowujący ją za tę samą kwotę miesięcznie bez umowy. W Playu jest odwrotnie i wkurza mnie to, że cała rzesza klientów abonamentowych i miksowych zlewana jest w tym przypadku ciepłym moczem.


No i wiadomo, że za jakiś czas może się to sieci odbić czkawką w postaci coraz mniejszych migracji między sieciami do Play'a właśnie. I podkreślę, że piszę to w zasadzie nie w moim imieniu, gdyż ja mam dość wysoki abonament i te bonusy i tak nie zostały by wykorzystane ponieważ podstawową ofertę ciężko jest wygadać. No ale są klienci z niższym abonamentem i o wiele mniejszą ilością minut. Czemu z okazji świąt czy rocznic sieć nie dołoży im gratisowych minut, bądź ewentualnie podarują im kilkuprocentową zniżkę rachunku? To chyba byłoby uczciwe prawda?


Teraz druga brudna zagrywka Play-a o której jeszcze chyba nikt nie wspomniał. Także chodzi tutaj o stałych abonentów. Kiedy przedłużałem ostatnio umowę sprawdzałem z jakich ofert mogę skorzystać. I wszystko było super, strona Play, dział oferta, przedłużanie umowy. A tam cała lista dostępnych opcji, wszystko przedstawione prosto, czytelnie a w dodatku wybór ogromny. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie, albo same minuty, albo pakiety z internetem. Wszystko w dodatku w opcjach tańszych i droższych, z telefonem bądź bez telefonu. Zasady wypisane czytelnie i zrozumiale.

Stąd mój wybór padł na All Inclusive Max i dzięki temu w tym samym abonamencie co poprzednio, zyskałem nie tylko internet, ale także aż dwa razy więcej minut! Oczywiście opcja z samą kartą SIM na 18 miesięcy. Normalnie cud, miód i orzeszki! No tak, zostało mi jeszcze pół roku z górką, ale myślę sobie, że zobaczę co tam oni proponują obecnie stałym abonentom.  Wchodzę w ten sam dział na stronie a tam? Normalnie jak za starych złych czasów w Erze! Zamiast listy dostępnych pakietów, okienko z informacją, że muszę się zalogować, by zobaczyć co tam ewentualnie sieć dla mnie przygotowała.





Zajechało mi Orwellem i jego Folwarkiem Zwierzęcym, dosłownie Play zaczął stosować zasadę, że są równi i równiejsi! Poprzednio wszyscy mieli dostępne te same opcje do wyboru. Teraz wszystko zależy od 'humoru' sieci. 
W dodatku wszystko pod zwodniczym hasłem „Oferta przygotowana specjalnie dla Ciebie”. Brakuje tylko zdjęcia eksperta, z telezakupów pokazującego dłonią OK, i mrugającego okiem, że teraz jesteś traktowany indywidualnie z pieczołowitą opieką naszych ekspertów.

A ja proponuję eksperyment. Zalecam dobrać sobie osobę, która ma ten sam abonament co Wy, wejść na stronę i po kolei się zalogować.
Co może się okazać? Ano niespodziewanie mogą Wam się wyświetlić takie kwiatki, że Wy dostaniecie dajmy na to 200 min dodatkowych ale Wasz znajomy na ten przykład już 300!


Dlaczego tak się dzieje? Bo te historie znane są już z Ery i Orange od lat. Wszystko zależy od humoru konsultanta, działu który zajmuje się Twoim kontem i innymi czynnikami. Dziwisz się czemu dostajesz 200 a nie 300 minut, choć osoba obok ma ten sam abonament? To da się wyjaśnić, możliwe, że poślizgnąłeś się raz z terminem płatności o dwa dni, albo co przecież jest uczciwe, nie dobijałeś nic do abonamentu.


Twój znajomy natomiast, nie dość że się nie spóźniał, to jeszcze przekraczał rachunek, więc sieć postanawia wynagrodzić mu to dodatkowymi minutami, podczas gdy Tobie dają taką nieświadomą karę i dostajesz ich mniej. No ale oficjalnie o tym nie wiesz, a operator mówi Ci, że te 200min to specjalna oferta tylko dla Ciebie przygotowana przez naszych ekspertów. Dobre nie?
Tak więc chcąc przedłużyć umowę jedyne co możesz zrobić, to ostro negocjować. A nawet warto to zrobić, bo większość osób ma skłonność ustępować i przyjmować wszystko jakim jest. Więcej dostają tylko Ci, którzy potrafią o swoje powalczyć. A na tamtych sieć sobie dorabia w czasie kryzysu.

I może to jest powód tych zmian w ofertach, sieć traci i kombinuje jak zarobić na klienteli. Świadczy o tym sam system abonamentów, dla migrujących z innych sieci. Play się wycwanił i zamiast dawać opcję internetu 1GB za np. 10zł to masz wybór albo 500Mb albo 1,5 GB z różnicą w cenie 10 lub 20 dodatkowych złotych do abonamentu, zamiast oddzielnej oferty w której masz to już W abonamencie, jak to było jeszcze nie dawno.

Nie piszę tego wszystkiego by oczernić sieć Play. Sam jestem ich klientem i do tego póki co bardzo zadowolonym. Mam super ofertę i jak na razie nie ma opcji bym wyemigrował do innej sieci, bo żadna nie da mi w tej cenie tego co mam obecnie. Piszę to dlatego, by Ci którzy są nieświadomi takich zagrywek byli poinformowani, że takie zabiegi to kpienie z klienta. I co bardzo smutne, branie przykładu z wielkiej trójki, od której Play chce się wyróżnić i być najbardziej rozwijającą się siecią w Polsce. Takie kroki to niestety zaciąganie hamulca ręcznego w rozwoju i strata klientów. Bo jeśli abonamentowcy widzą jak sieć faworyzuje karciarzy, to mogą się na sieć wypiąć i zmienić ją na inną (a konkurencja nie śpi!). 

W dodatku jeśli oferta nie jest jasna tylko indywidualna, co zawsze może znaczyć – gorsza, to jest kolejny powód by iść gdzieś, gdzie zasady są jasne, przejrzyste i co ważne – równe dla wszystkich!  Mam nadzieję, że do czasu końca mojej umowy sytuacja się zmieni, bo w sumie nie chce mi się już wykłócać z konsultantami jak robiłem to godzinami w Erze tylko po to by dostać to co inni mięli od ręki. 

Jak to będzie, okaże się za pół roku, tymczasem nie zanosi się na to by Play rezygnował z nowych formuł, które reklamowane są idiotycznymi reklamami, w których aż żal mi aktorów, że musielę się męczyć z tak niskim poziomem merytorycznym! 

Nie tędy droga Play, nie tędy!

niedziela, 10 marca 2013

Medialny shit czyli trudne sprawy i nie tylko!

Jestem przerażony, autentycznie przerażony z wielką nutą bezsilności. Od lat wiem, że telewizja to nic dobrego, ale to co się dzieje ostatnio naprawdę dogłębnie mną poruszyło. A na domiar złego proces który zaczął się rok czy dwa lata temu ewoluuje i staje się coraz bardziej jaskrawy.

O tym, że telewizja ma wpływ na człowieka wie chyba każdy. Szczególnie odczuwa to ktoś, kto chce zdobyć koncesję na nadawanie czy to telewizyjne czy radiowe. Osoba taka jest prześwietlana dogłębnie czy nie ma jakichś podejrzeń o to, że treści jakie będzie chciała nadawać, nie będą miały negatywnego wpływu na odbiorców. Dlatego jest to proces długotrwały i skomplikowany. Tak bowiem oto komisja musi być pewne niskiej szkodliwości społecznej oraz mieć w miarę czyste sumienie w przypadku zgody na wydanie stosownych pozwoleń.


Piszę to nie bez celowo, chcąc pokazać jak wielki wpływ na odbiorcę ma nadawanie treści co jest udowodnione naukowo! To co widz dostaje podczas oglądania telewizji nie jest bez wpływu na jego postrzeganie świata. Szczególnie jeśli treści dawkowane są tonem twierdzącym a nie przypuszczającym. To dlatego tak mocno komentowane były fikcyjne zgony Hanki z M jak Miłość, czy Rysia z Klanu. Choć to wszystko było tylko serialową fikcją, wielu ludzi przeżyło to jak osobistą tragedię. Ciekawe jest to, że komisje odpowiedzialne za wydawanie koncesji jakoś nie zwracają uwagi na to, że pojawiające się w mediach reklamy są chyba większym zagrożeniem niż same wiadomości, w których bez trupa nie ma dobrego wydania. No tak, ale reklama to inny świat w sumie bezboleśnie wałkujący temat, że jak nie kupisz tego czy tamtego to nie istniejesz!

O tym jak telewizja i serialowa fikcja może wpływać na mentalność ludzką przekonałem się osobiście, kiedy to prawie 10 lat temu zdawałem maturę. Na moje szczęście załapałem się na stary system, więc moje egzaminy były w normalnych, zdrowych terminach. Ale, że chodziłem do 5 letniego technikum, wypadło tak, że rocznik niżej zdawał nową maturę w tym samym roku, tylko parę tygodni wcześniej. W tym oto czasie kiedy pierwszy testowy rocznik zmagał się z nową formą egzaminu odwiedziła nas ciotka, która jak mnie zobaczyła w domu to dostała wielkich oczu i z góry zapytała co ja tutaj robię skoro dziś są matury? Odpowiedziałem, że owszem ale nowe a ja mam starą więc mam jeszcze ponad miesiąc do dnia pierwszego egzaminu. Długo musiałem jej to tłumaczyć gdyż, według niej „To niemożliwe, Ola z Klanu dziś właśnie ma maturę a więc dziś są egzaminy”. Wyszło na to, że to ja walę jakąś ściemę, bo przecież serial wie lepiej prawda? Na szczęście owa ciotka jest tylko z nazwy bo to taka przyjaciółka naszej rodziny którą znam od dziecka stąd zwracam się do niej ciocia a z drugiej strony więcej było w tym komizmu niż poważnej dywagacji. Cała ta sytuacja zapadła mi jednak w pamięć i stała się pewnym ważnym objawem tego, jak można zostać zmanipulowanym przez telewizor.


Potem zacząłem obserwować otoczenie i z coraz większymi obawami stwierdziłem, że ludzie naprawdę tym wszystkim żyją. Identyfikują się, biorą wzorce z postaci serialowych i co gorsze, wiele przykładów z zachowań stosują w swoim życiu. I tutaj przechodzimy do punktu kulminacyjnego, który sprawił, że ostatnio jestem wprost przerażony. Jakiś czas temu w telewizji pojawiły się programy paradokumentalne. Trudne Sprawy, Dlaczego Ja?, Ukryta Prawda itp. Cała paleta seriali upchnięta w jeden schemat w różnej otoczce. Pomysłodawcą takiego cyklu jest nikt inny jak Okił Khamidow, twórca serialu Świat Według Kiepskich i jednocześnie współtwórca sukcesu telewizji Polsat w czasie jej największego rozkwitu. Tym razem stworzył on serię która miała pokazywać prawdziwe problemy ludzi w 4 ścianach. Z tym, że z prawdą nie ma to niewiele wspólnego. W każdym odcinku w relacjach między ludzkich jest krzyk, kłótnie, spory i awantury oraz wytykanie sobie win i wszelkich wad. Scenariusze są czasem tak absurdalne, że normalna telewizja raczej wstydziła by się to pokazać. No bo czy zdrowe jest tłumaczenie, że to całkiem normalne grzebać komuś w jego rzeczach, szpiegować, sprawdzać telefony i maile? Z góry zakładać, że ktoś bliski chce dla nas jak najgorzej i z tego powodu traktować go gorzej niż psa? To tylko podstawy na których opiera się ten program.


Im dalej trwa emisja tym gorsze zachowania są tam pokazywane. Ludzie rzucają się sobie do gardeł, odpychają się rękoma co z reguły jest zaczynem do konfrontacji fizycznej w postaci pobicia. Krzyk i zadawanie ciężkich pytań na które oczekuje się szybkiej i wygodnej odpowiedzi to norma. Bohaterowie tych seriali są wyzuci z uczuć, jedynym celem jest udowodnienie swojej racji i pozbycie się problemu gdzie cel uświęca środki. Widziałem kilka odcinków i stwierdzam, że czasem tzw. czarne charaktery miały o wiele więcej rozumu niż sfrustrowane bohaterki pierwszoplanowe. Do tego wszystkiego dochodzi fakt, że aktorzy są brani z ulicy i w zasadzie jedyną umiejętnością jaką muszą się wykazać podczas castingu , to umiejętność zagrania widowiskowej kłótni. Ciekawe kryterium prawda?
To co mnie ostatnio dobiło to tylko i włącznie zwiastun nowej serii Ukrytej Prawdy na TVN. W tym krótkim skrócie pokazane było więcej krwi, przemocy, niebezpiecznych narzędzi i braku szacunku do drugiego człowieka niż we wszystkich horrorach jakie ostatnio widziałem. A do tego na sam koniec na ekranie pojawia się napis i głos lektora „Takie jest życie”. Naprawdę nie chcę trafić do kogoś w odwiedziny i obejrzeć chociaż fragmentu jednego z tych odcinków. Możecie się śmiać, ale kiedy mam odwiedzić kogoś w domu w którym wiem, że codziennie ogląda się telewizję, to zanim wyjdę sprawdzam sobie program telewizyjny by wstrzelić się w czas kiedy nie będzie tego gówna na wizji. Skoro takie seriale lecą w najchętniej oglądanych kanałach to zastanawiające jest to, że komisja odpowiedzialna za udzielenie koncesji nie odbierze jej tym nadawcom, które emitują takie seriale. 


Jest to bardziej niż uzasadnione, ponieważ istnieje bardzo wysokie ryzyko, że zachowania prezentowane w takich oto paradokumentalnych szmatławcach nie pozostaną obojętne widzom i zaczną je przenosić do swoich prywatnych odruchów. No bo skoro w serialu na dzień dobry trzeba kogoś opieprzyć, zniszczyć mu życie, pobić czy mu grozić, to czemu w życiu też człowiek ma tak nie robić? Cała istota komunikowania się między ludźmi upada i zostaje tylko pierwotna konfrontacja agresji pośredniej lub bezpośredniej z negatywnym wydźwiękiem. Znikają umiejętności rozmowy, zaufania, konstruktywnego szukania bezkonfliktowych form rozwiązania problemu. Kilka razy widziałem jak ludzie przeżywają to co się dzieje podczas oglądania tych seriali i strach pomyśleć co się dzieje, kiedy mnie z nimi nie ma a między tymi ludźmi dochodzi do sprzeczek? To jest właśnie wielkie zagrożenie, bo owe serie jeszcze bardziej znieczulają ludzi na krzywdę innych. W myśl, że jak ktoś cierpi to sobie na to zasłużył i dobrze mu tak. A jeśli ktoś się kłóci to nie jest dobrym rozwiązaniem rozdzielać głośny duet, ale jeszcze podżegać.

Naprawdę obawiam się że to już ma głęboki wpływ na ludzi i w sytuacji kryzysowej reakcje są zupełnie inne niż być powinny. Domniemam nawet, że ostatni reportaż o agresji z stosunku do sanitariuszy pogotowia ratunkowego też nie był bez przyczyny tkwiącej w tego typu przekazie. To właśnie jest przerażające, że przez lasowanie mózgów w naszym zakompleksionym narodzie jest i będzie jeszcze więcej agresji, konfliktów, jadu, zawiści i traktowania wszystkich jako wrogów, zamiast szukania sposobu by żyć w zgodnym środowisku.


Do tego wychodzi jeszcze jedno dość ciekawe zjawisko. Przeważnie telewizja odbierana jest z dekodera cyfrowego lub telewizji kablowej. Jeśli nawet z cyfrowej telewizji naziemnej to i tak wychodzi na to, że w ofercie jest wiele kanałów. W najgorszym przypadku 40 i więcej w kolejnych pakietach. Choć widz ma wybór, którą stację oglądać, większość i tak gapi się na 6-8 podstawowych takich jak 1, 2, Polsat, Tvn i im pokrewne. Skąd ta pewność? A no zapytajcie się koleżanek i kolegów ze szkoły czy pracy, czy oglądały wczoraj dany film, wiadomości albo wyżej wymienione programy. Domyślam się, że większość osób odpowie twierdząco i będzie znała ich treść. Wydaje się to być paradoksem, bo sporo ludzi płaci duże pieniądze za możliwość oglądania setek kanałów a w rzeczywistości ogranicza się do tych dostępnych bez dodatkowych kosztów. Wydaje się, że chyba lepiej zainwestować w ten dekoder do odbioru telewizji naziemnej, bo efekt ten sam a nie trzeba płacić.


Skoro wspomniałem już o tym, warto zatrzymać się przy fakcie transformacji telewizji. Chyba wielu zastanawiało się, czemu zmiany wprowadzono tak szybko. W innych krajach zapewne dano by ludziom wybór, że kto chce może sobie odbierać telewizję cyfrowo ale tradycjonalistom zostawimy sygnał analogowy. Spora część społeczeństwa lubi sobie bowiem umilić czas oglądając telewizję na działce, na wakacjach czy w kabinie ciężarówki na pauzie.  No tak, ale przecież gdyby były 2 możliwości to producenci dekoderów i telewizorów by nie zarobili. W ten sposób kto chce dalej oglądać tv musi wybulić ok 100zł na każdy posiadany odbiornik, lub kupić nowy telewizor. Co gorsza telewizory produkuje się płaskie, a one nie są zbyt wygodne w aucie czy domku letniskowym. No ale tu nie chodzi o wygodę ale o to, że masz człowieku płacić.  W związku ze zmianą systemu nadawania, w mediach rozpoczęła się istna sraczka. Nagrano spoty jak dostosować się do tego by nadal oglądać telewizję. Widziałem parę takich mini seriali i co zobaczyłem? Przede wszystkim Panie w nich występujące starały się wmówić widzom, że telewizor to rzecz najważniejsza i jak zniknie sygnał analogowy, a my nie będziemy mogli go odebrać, to stanie się wielka krzywda i nieszczęście. Te starania były tak usilne, że z ekranu lała się sztuczność i głupota. W sumie z całej serii dowiedziałem się tylko tyle, że trzeba mieć dekoder ale o antenie nigdy nie wspomnieli. Fakt, co chwila zapowiadali odcinek o tym temacie, ale zawsze puszczali tylko ten o telewizorze i dekoderze.

Cała ta akcja przypominała mi trochę sraczkę przedwyborczą. Kiedy to media chciały się prześcignąć w tym, by zachęcić ludzi do głosowania. Coś mi mówi, że owe spoty finansowały wszystkie partie. Bo tylko wtedy społeczeństwo jest potrzebne rządzącym, by zdobyć ich głosy. I tak zawsze wychodzi, że jak trzeba pomóc ludziom, to zawsze każda instytucja rozkłada ręce i najczęściej mówi, że nie ma pieniędzy. Ale jak chodzi o wybory to wszyscy chcą się posrać prześcigając się w metodach pozyskiwania głosów, ładując w to wielkie pieniądze! To samo z nowym systemem telewizji. Te wszystkie spoty, reklamy i mini seriale zachęcające do kupna dekodera i oglądania mają jeden cel. Obywatel ma oglądać telewizję, ponieważ wiadomo, że telewizja pierze mózg i manipuluje społeczeństwem. Dlatego w kwestiach tego typu nie przebiera się w środkach. Dokładnie w ten sam sposób komercyjne stacje muzyczne zarabiają na ludzkiej głupocie. Jesteś fajny, jesteś super, ale będziesz jeszcze bardziej cool jak wyślesz SMS-a. Nie dość że zagłosujesz na liście piosenek, które i tak puszczamy cały dzień na antenie, to dostaniesz jeszcze dzwonek, czyli mały fragment tego co puszczamy cały dzień na antenie. W dodatku utwory na listach emitowanych codziennie skaczą z góry na dół jak kulki w maszynie losującej lotto. A są jeszcze maniacy co spisują sobie takie listy w zeszytach i jarają się, że ten kawałek danego dnia był na 1 miejscu, podczas gdy coś z dołu listy było wczoraj na szczycie. By było śmieszniej, dana stacja radiowa wydaje potem płytę z najlepszymi przebojami, co dla słuchacza jest tym samym zlepkiem utworów, które usłyszy włączając radio. Ale co tam ludzie i tak kupują co potem pięknie prezentuje OliS


Trochę to smutne, że ludzie łapią się na te tanie chwyty jakie oferują im media. Tanie emocje, wszystko nastawione na zysk, i okraszone komentarzami wpisanymi w dany schemat. Przez to właśnie ludzie przestają samodzielnie myśleć co jest właśnie przerażające. Amerykański styl medialny przesiąknął do naszej polskiej rzeczywistości i został okraszony domieszką naszych przywar. Ogólnie system jest taki: masz się bać i konsumować. To dlatego w wiadomościach słyszy się o samych tragediach, podwyżkach, zakazach, nakazach i wielu innych czynnikach mających wzbudzić w człowieku emocje. Najczęściej złość, zawiść i jednocześnie bezsilność by na koniec usłyszeć „życzymy spokojnego wieczoru” i zaraz potem oglądać kolorowe filmiki na których próbuje się przedstawić, że każdy produkt lub usługę którą oferują da człowiekowi szczęście!  U nas dochodzi jeszcze brudna polityczna gra. Wszystko kręci się wokół kilku głównych tematów, mających odwrócić uwagę od spraw naprawdę ważnych i kumulować zażarte rozmowy przy rodzinnych stołach. 


Wszystko to tworzy tzw. pornografię emocjonalną, o której niedawno wspominał Muniek Staszczyk w wywiadach do płyty Old Is Gold. Ja dodałbym do tego emocjonalną masturbację. Dlaczego te zwroty tak idealnie pasują do dzisiejszych nastrojów społecznych? To proste, reklam w mediach jest tyle, że ich nadmiar wprost wylewa się z ekranów i głośników. Nawet w internecie zaczyna być ich taka masa, że najlepsze filtry nie potrafią już wszystkich zlokalizować i zablokować. Pranie mózgu sprawia, że człowiek po jakimś czasie nabiera chęci na jakiś przedmiot bądź usługę. I kiedy ma na to środki to czasem je kupuje. Zadowolony używa przez jakiś czas, by po chwili zorientować się, że potrzebuje znowu czegoś nowego. Powstaje w ten sposób spirala konsumpcjonizmu, polegająca na uczuciu potrzeby i zaspakajania jej co daje chwilową satysfakcję. W międzyczasie to co do tej pory człowiek nabył nie jest już postrzegane w taki sposób jak w dniu zakupu. Przez to często nawet nie zostaną odkryte wszystkie funkcje danego urządzenia a najczęściej będzie się on kurzył gdzieś na półce, lub wykorzystywane będzie tylko 30% możliwości, jeśli mówimy o urządzeniach elektronicznych. Między innymi przez to zatraca się w społeczeństwie umiejętność dialogu, przeżywania chwil i cieszenia się z małych spraw. Konsumpcja, frustracja, strach i zawiść prowadzą do wyzucia pozytywnych emocji, zrozumienia, wsparcia i współczucia. Liczy się, by nie potknąć się i być wpisany w dany schemat społeczny.


Dodatkowo media zapominają o jednej bardzo groźnej rzeczy. Jeżeli ciągle podaje się tylko złe informacje, to po jakimś czasie zamiast być przestrogą, stają się normą, która może się okazać niestety dla kogoś inspiracją. Dla przykładu rok temu zaczęła się szopka z Katarzyną W., która zamordowała swoje dziecko i zanim trafiła do aresztu, przez kilka miesięcy zdążyła zrobić z siebie celebrytkę. Co z tego wynika? A no komuś może przyjść do głowy, że jak zabije dziecko to jeszcze będzie miał z tego korzyść, lub chociażby że nie jest to czymś niezwykłym dokonać takiej zbrodni. Przesadzam? Otóż nie, bowiem niedawno dowiedziałem się o tym, że pewna młoda dziewczyna urodziła dziecko, poczęte z przypadkowym mężczyzną. Rodzice odkąd dowiedzieli się, że zaszła, nie zgadzali się by przyszło na świat. Jaki był finał? Pod nakazem rodziców dziewczyna utopiła maleństwo we wiadrze z ekskrementami. Nie wierzycie? Poczytajcie o tym TUTAJ. Nie wierzę, że media i cała ekspansja piorąca ludziom mózgi nie miała na to wpływu. Można mieć tylko nadzieję, że nie będzie już więcej takich przypadków.

A nawet ten był o jeden za dużo, jednakże udowadnia to, że nie dzieje się dobrze. Co zresztą potwierdza fakt, że gdy potrzebna jest komuś pomoc to gapie wolą zrobić film i zdjęcia niż wyciągnąć pomocną dłoń. Według mnie jest to większa hańba niż kiedyś, kiedy gapie tylko stali i się patrzyli.
Nie ma jednak szans by to się zmieniło, ponieważ taki filmik z telefonu to nie lada pożywka dla mediów, które puszczą to na antenie w ramach taniej małej sensacji, nie zwracając uwagi, że może to być krzywdzące dla ofiary feralnego zdarzenia. To wszystko jest bardzo przykre, ale niestety składa się to na naszą rzeczywistość. 


By przekonać się jak łatwy dostęp media mają do ludzi, wystarczy wyjść z domu. Jeszcze kilka lat temu, ludzie wychodzili na spontaniczne spacery, spotkania towarzyskie w plenerze itp. Dziś na zewnątrz jest tylko ten kto musi np., wrócić z pracy, zrobić zakupy czy wyprowadzić psa. A potem....do domu bo serial leci, bo będzie ten lub inny program albo znajomy czeka na fejsie. A dlaczego ten kolega nie czeka przed domem by wspólnie gdzieś wyjść? Wychodzi na to, że ludzie nie patrzą już sobie w oczy a w ekrany telewizorów i komputerów oraz telefonów. A jeśli już patrzą sobie w oczy to kopiują zachowania upatrzone w telewizji czy internecie. A wiadomo, że dobrych wzorców tam nie ma i co ma robić osoba która w telewizorze nie widzi nic innego jak tylko rzucanie się ludzi do gardeł, krzyki, ręczne przepychanki, totalny brak reakcji na prośby i protesty drugiej osoby czy zrozumienie jej położenia. 


To wszystko ma wpływ a najgorsze jest to, że program większości kanałów wygląda podobnie, wszędzie programy tego typu, gdzie są przestępstwa, problemy i nienawiść. Tak więc dziwię się, że organy wydające pozwolenia na nadawanie jeszcze się za to nie zabrały. A stacje nadające tego typu gówno, nawet nie czują na sobie krzty odpowiedzialności za to jaki wpływ na ludzi mają ich programy. To, że chcą one ogłupić naród to jeszcze jest kwestia sporna, bo ludzie sami chcą oglądać wiadomości. Ale kreowanie zachowań agresywnych to całkowite przegięcie pały. 

W tym momencie nie wypada nie zadać kluczowego pytania. Czy jest jakiś sposób by się od tego wszystkiego uchronić? I tak i nie. Tak ponieważ każdy może dokonać osobistego wyboru i wyłączyć wszystko to, co sprawia, że człowiek ma wszystkiego dość. Ważną rolę tutaj spełnia tak rzadko wykorzystywany przycisk wyłącz, który może niedługo stanie się symbolem normalności. 


Z drugiej strony nie, ponieważ nie mamy wpływu na otoczenie, które świadomie i dobrowolnie łyka to wszystko, nieświadomie stając się taką samą jednostką, myślącą identycznie jak cała reszta pochłaniających to samo dzień w dzień. 

Nadzieja w tym, że coraz więcej ludzi będzie się wyłączać i szukać innych form spędzania czasu oraz odbioru informacji. Bowiem niektórym ciężko uwierzyć, że jest na świecie setki innych źródeł niż tylko telewizja i jej najpopularniejsze kanały oraz radia typu rmf fm, zet i eska czy również maryja. Kiedy człowiek zacznie myśleć samodzielnie (czego każdemu życzę z całego serca), zacznie szukać i odbierać wybiórczo. Wtedy większość zacznie otwierać oczy i zastanawiać się czemu w ogóle wcześniej patrzyli na to gówno w TV!

Mam nadzieję, że właśnie taki proces będzie występował coraz częściej. Tymczasem polecam każdemu wyłączyć telewizor tak jak zrobiłem to dawno temu. A jeśli oglądacie, to zastanówcie się czy naprawdę warto marnować na to czas? I czy serio to wszystko jest takie fajne co nam serwują z ekranu? Była kiedyś taka piosenka puszczana dobre 20 lat temu w teleranku. Nie mogę jej nigdzie znaleźć w internecie by Wam zaprezentować, ale głównym motywem refrenu były słowa:


„Wyłącz telewizor, włącz się sam!”


i tym jakże adekwatnym cytatem kończę ten problematyczny felieton.