sobota, 15 maja 2010

Moja pierwsza recenzja książki - Małgorzata Kalicińska - Dom Nad Rozlewiskiem



To moja pierwsza recenzja książki, jednak nie podchodzę do tego jak debiutant, bo pisać o czymś co się zna nie jest trudno zarówno w muzyce jak i w książkach. Zasada jest prosta, trzeba być obeznanym w temacie i wiedzieć jaki ma się na niego pogląd. Zanim przejdę do opisywania książki lekki wstępik osobisty.

Lubię czytać książki! Choć wiem, że mógłbym robić to częściej uważam że moje podejście do tego nie jest takie złe. Czasem mnie po prostu bierze i pochłaniam nawet grubsze dzieła w kilka dni (a w zasadzie nocy).





Lubie dobre książki z wartką akcją, pisane przystępnym językiem który potrafi zbudować w mojej wyobraźni całą masę obrazów. Jednak z książkami bywa różnie. Przeczytałem kilka pozycji na które zmarnowałem tylko czas, a inne choć miały grubo ponad 300 stron obaliłem szybko, żałując że nie ma ich dwa razy więcej. Nie lubię ślamazarnych akcji i choć obaliłem większość lektur szkolnych, to do dziś uważam, że 90% z nich jest za ciężkie jak na szkolny wiek, a z treści wieje pesymą i żałością o losach polaków. Poza tym wleką się i choć może chcą przedstawić coś ciekawego, to niedojrzały człowiek i tak tego nie pojmie.

Jednak mam swoich faworytów i zalicza się do nich książka Kazimierza Moczarskiego – Rozmowy Z Katem. Była bardzo ciekawa bo wszystko działo się w celi śmierci w której 3 ludzi czekało na wyrok. A z czasów dzieciństwa najbardziej podobała mi się książka Jacka Londona – Zew Krwi. Przeczytałem ją 3 razy, pierwszy jako lektura, drugi dla własnej satysfakcji a trzeci po obejrzeniu beznadziejnej ekranizacji która popsuła mi obraz w głowie i musiałem go odbudować. Kto wie, może sięgnę po nią raz jeszcze. Jedno jest pewne, ta książka otworzyła mi oczy na tego autora i bardzo lubię jego książki. No może na razie tyle a dalszą część przygód z literaturą innym razem. Przejdźmy do sedna.
Może to was zdziwi ale pierwszą książkę jaką postanowiłem zrecenzować to Dom Nad Rozlewiskiem Małgorzaty Kalicińskiej. Dlaczego ta właśnie książka? Bo mnie niepomiernie wkurwia!

Rok temu na półkach empiku zabłysnęła swoją ciekawą okładką z napisem 'ponad 300 000 sprzedanych egzemplarzy'. Bestseller jak w mordę strzelił i swoją drogą chciałem sprawdzić ile sprzedało się jej do tej pory, niestety albo źle szukałem albo takie dane są niedostępne. Cóż jeśli zrobiono jej taką reklamę to zapewne sprzedało się jej jeszcze ze 100 000.

Ja sięgnąłem po Dom Nad Rozlewiskiem z kilku przyczyn. Opisy zdawały się jasne, że to książka o nieskazitelnej wsi. O takiej wsi gdzie nie ma wieśniackich dresiarzy, nie ma przesadzonej cywilizacji a łąka pachnie kwieciem majowym. Liczyłem, że czytając ją przypomni mi się moje dzieciństwo i wakacje u babci czy cioci. A z zapowiedzi wynikało, że bohaterka będzie emigrować z nowoczesnego miasta do właśnie takiej dziecięcej wsi. Książkę zacząłem czytać we wakacje 2009 wraz z dziewczyną. Wtedy jeszcze w formacie pdf, ale później jakoś już nam się nie chciało i tak gdzieś na 100 stronie skończyliśmy. I do tego momentu bardzo mi się podobała. Za jakiś czas w domu pojawiła się już forma tradycyjna i postanowiłem ją dokończyć. I skończyłem, a raczej wymęczyłem te 495 stron. W ostatnich 200 mając ochotę co godzina wyrzucić ją za okno co powodowały lejące się z niej absurdy.

A oto krótkie streszczenie, które po części zobrazuje moje o niej zdanie.
Małgorzata kobieta po 40, pracuje w agencji reklamowej. Wyścig szczurów itp. Warszawka pełną gębą, ma dość typowego szefa, oschłego męża i kochającą ponad życie córkę Marysię (Manię). Mieszka w domu z ojcem i teściową. Ojciec umiera, teściowa zaraz po nim. W domu pusto ale Małgorzata nadrabia na wyjazdach, gdzie uprawia sex z nowym kolegą z pracy Grzesiem. Zdarzyła jej się też zdrada męża, którego uważała za beznadziejnego w łóżku, z szefem na wyjeździe służbowym. Jednak była pijana i jak sama stwierdziła 'było to zupełnie niepotrzebne'. Po śmierci teściowej postanawia odnaleźć matkę, która mieszkała na mazurach. Szybko odniosła sukces w tym temacie i pojechała do wsi Pasym.

Okazało się, że matka jej mieszka w domu z Kaśką, która jest trochę upośledzona umysłowo, jednak jest bardzo kochana, pracowita i taka swoja. Małgorzata przyjeżdża do matki po tym jak wywalono ją z roboty, bo ponoć była na swoje stanowisko za stara. Teraz w smutku i pogubieniu szuka pociechy w matce. I znajduje bo matka przyjmuje ją z otwartymi ramionami i zasypuje jakże przaśnymi historiami z życia. Summa summarum jej mama gnom jest super zajebista, więc i Gosia jest zajebista inni są nie godni być zajebiści.

Po paru powrotach do stolicy Małgorzata przeprowadza się na stałe do matki, gdzie odwiedzają ją a to córka z kumpelą i chłopakiem a to mąż. I właśnie u mamy jej małżonek wyznaje że ma kochankę, za co nawet nie dostaje w ryj, a jedyną reakcją na jego wyznanie jest myśl Małgorzaty 'Więc nie tylko ja miałam swoje grzeszki'. Tak więc święta instytucja małżeństwa została rozwiązana łatwo jak pstryknięcie palcami. Tutaj pierwszy raz chciałem wyrzucić książkę nie mogąc uwierzyć że zdrady na boku i wyznawanie ich w twarz to normalka.

Gdy już nasza bohaterka zapuszcza lekko korzenie na mazurach gdzie odkrywa, że już dawno powinna tam być, postanawia, że zbuduje tutaj pensjonat z prawdziwego zdarzenia. Pieniądze ma od zmarłej teściowej, poza tym przez internet pisze prace magisterskie, a w dodatku finansowo wspiera ją mama ze swoim facetem Tomaszem, który jest miejscowym leśniczym.
Przyjacielem domu jest pan Piernasio, typowa wiejska dobra dusza. Małgorzata poznaje na wsi Elwirę, właścicielkę sklepu monopolowego. Ewlira ma cięty język i potrafi do klientów mówić 'spierdalaj' gdy nie ma ochoty sprzedać im wina.

Jednak nie wieś, nie rodzina, nie pensjonat jest głównym nurtem przewodnim. Małgorzata cały czas ma ochotę na miłość i ciągle jej szuka. Poznaje dentystę i zakochuje się w nim od pierwszego wejrzenia. Facet ideał chociaż się zacina przy mówieniu. Jednak zanim dochodzi do zbliżenia między nimi, podrywa ją jej były kolega z pracy Wiktor. Jedzie więc do niego do stolicy. Okazuje się być niestety kiepski w łóżku i choć jest bardzo miły to przez seks nie będzie jej partnerem. Zostają więc a jakże, przyjaciółmi. Niecały tydzień później Małgorzata uprawia seks z Januszem – dentystą i rozkochuje się na całego. Wszystko ładnie pięknie jednak kontakt z nim jest nieco rzadki. On ponoć załatwia sprawy swojej kliniki, ale na jaw wychodzi, że jest alkoholikiem i poszedł w cug,o czym Gosia dowiaduje się od byłej kobiety Janusza.

Warto też wspomnieć, że w poczekalni u Janusza jak była pierwszy raz, Gosia poznała staruszkę Anię, a jej koleżanka była właśnie z pacjentką z bolącym zębem. One są... zresztą wyjaśni to cytat „my z Zuzią razem żyć zaczęli, to ja taka szczęśliwa jestem! I Zuzia! Pani! My takie dobre dla siebie! Wszystko razem robim i nawet śpim razem. Łóżko stare, duże, małżeńskie. Razem cieplej i jak którą co boli czy jak, to przytulim się, czasem... popieścim! Pani nie zgorszyła się, prawda? W miastach to niektóre kobiety tak robią ze sobą z wyuzdania! Wiem, bo ksiądz mówił. Z chuci i grzechu, a my z Zuzią to tak z miłości Bożej!
Pensjonat po 2 latach gotowy. Jeszcze zanim Małgorzata dowiedziała się o chlaniu Janusza, zaprasza go i Wiktora (z obydwoma się rżnęła) na wigilię. Tutaj kolejny raz chciałem wyrzucić książkę.

Gocha jest załamana po wieści o chlaniu Janusza. Ale postanawia walczyć z chorobą ukochanego. I tak się to wlecze, a w pensjonacie goście, sprawdzeni co roczni znajomi mamy. Wśród nich szlachcic uwaga Jacek Soplica (i nie chodzi tutaj o gatunek polskiej wódki)...
Raz nawet przyjeżdża jej już były mąż z nową kobietą (Adą), z którą Małgorzata oczywiście się zaprzyjaźnia.

Dodać trzeba, że prawie każdy wieczór, czy to z mamą, czy to z córką, gośćmi, Tomaszem, Januszem zakrapiany jest a to piwkiem oczywiście Heinekenem, Orzechówką, Jarzębiakiem. Zdawać by się mogło, że problem alkoholowy Janusza który chleje raz w miesiącu to błahostka. W święta to i wódka się leje litrami ale spoko Małgosia i jej mama to 'czarownice' poza tym są zajebiste więc im wolno.

Choć Gosia pije prawie co wieczór zatroskana whisky, to nie daje rady i troski ją coraz mocniej gniotą. Janusz choć obiecał, że się naprawi, nie dał rady i poległ idąc w tradycyjny cug alkoholowy. Gocha znajduje go pijanego z inną kobitą w pokoju. Postanawia go rzucić, jednak zanim to zrobi przyjeżdża do niego raz jeszcze i opierdala, choć po tym tego żałuje i mięknie jej serce. Zakochana jest, jednak wie, że nie ma z nim przyszłości. Ku pokrzepieniu serca zaczyna się nią interesować trochę młodszy Sławek. Gosia nie jest przekonana, ale parę seksualnych nocy sprawia, że czuje się w jego ramionach nad wyraz dobrze. Chłopak musi wyjechać a Gocha myśli że się spłoszył.

Tymczasem w pensjonacie bywa córka Mania z koleżanką Paulą i ich przyjacielem Jannem, który oczywiście nie może być normalny. Jest finem i wzorowym gejem przez co może uniknęliśmy kolejnego seksu z Małgorzatą. W końcu tak się wszyscy zżywają, że Gosia traktuje ich jak własne dzieci choć tylko Mania jest jej prawdziwą córką.
Pewnego razu przyjeżdża Janusz. Małgorzata której się zapowiedział, robi się na bóstwo i pewnie chętnie by się z nim przespała, ale tu zonk. Janusz ją rzuca bo musi walczyć z wódką sam.
Gosia załamana idzie do matki która już prawie mieszka w leśniczówce Tomasza i....chleją we dwie całą noc....

Gocha jakoś się podnosi, bo prowadzi pensjonat i uczy życia letniczkę Ewę. Poza tym okazuje się, że Kasia, ta upośledzona, ma boreliozę. Pomiędzy zastrzykami Kasi a robieniem konfitur i piciem jarzębiaka, piwa i wódki oczywiście, we wsi ślub. To Elwira ta z monopola, wychodzi za kierowcę którego poznała dzięki czarom Małgorzaty, to przecież jasne.

Pod koniec książki Małgorzata jest pewna że kocha Sławka, wie, że z nim będzie dobrze, że zajmie się on domem a nie tylko będzie walczył ze sobą i alkoholem. Gosia czeka aż ten przyjedzie, jednak pojawia się list od Janusza. Napisał jej, że ją kocha i chce z nią być, bo już się podniósł, a poza tym w liście się nie zacina. Gosia jednak jest pewna, że go nie chce. Umawiają się na spotkanie na którym Małgorzata ma wyznać, że kocha Sławka. Zanim to się jednak stanie mama wyznaje Gosi, że wyprowadza się na stale do Tomasza ale by nie było za kolorowo, okazuje się, że ten ma tętniaka.....
Janusz przyjeżdża a Małgorzata ma mu powiedzieć chyba jedyną w tej książce sensowną decyzję. Idą na spacer, rozmawiają i kończy się...przytuleniem, potem seksem i tym, że to co tak długo budowała w sobie, nagle znika i znowu kocha Janusza. Ostanie słowa książki –„Miłość, po prostu miłość”.

Jakże życiowe to zakończenie prawda? Będzie z moczymordą zamiast z normalnym gościem. Odpadłem i nie mogę się otrząsnąć.
No tak, ochłońmy... Ja sięgnąłem po tą książkę bo chciałem poznać tą wieś, te konfitury, te dylematy czy wieś czy wygodne miasto. Myślałem, że o tym będzie ta książka. Jednak to tylko 10% treści.

Dom Nad Rozlewiskiem to na wskroś feministyczna pozycja. Faceci albo chleją, biją, rzygają, leżą pod płotem i chce im się kopulacji, albo to rycerze na białym koniu. Są też i suche dranie, albo z pozoru dobrzy ale kiepscy w łóżku, co ich dyskwalifikuje z grona pożytecznych. Średniaków czyli normalnych nie ma. Kobiety za to są zajebiste, idealne, i szlachetne, no chyba że nie są po naszej stronie wtedy są wrogami i trzeba je obgadać chociaż wiemy, że jak one nas obgadują to są jeszcze gorsze.

Wódka, orzechówka, piwo Heineken, jarzębiak i inne alkohole leją się strumieniami, aż wszystkie untuzjastki nadążają z pędzeniem nalewek.

Uprawiać seks można z każdym kto zaprosi cię do hotelu lub na wycieczkę. A już seks na wyjeździe służbowym to obowiązek! Mało tego, to właśnie od seksu zależy co będzie dalej z kochankiem. Zdrada to norma i choć odradza się jej młodszemu pokoleniu, samemu robi się to na lewo i prawo z aprobatą własnej odnalezionej mamy. A jeśli zmieszamy alkohol dobre żarcie i seks, to już jest idealnie. Poza tym kompleksy. Tak to też, one przyćmiewają myśli o miłości bo Małgorzata uważa że przytyła. No jak się wpierdala smalec, masło i śmietanę, skwarki i inne dodatki to normalne że pójdzie w ciało. Ale przecież lepsze to niż być wieszakiem, jednak i tak to kompleks który potrafi przyćmić tylko ….seks.

M jak miłość to pestka, tam tak nie chleją i się nie puszczają. Chyba tylko czują się równie zajebiści jak Małgorzata i jej mama i wierzą że inni muszą być tacy jak chcą tego te kobiety.

Szczerze to bałem się, tego, że po lekturze tej książki cała Warszawa zwali się na mazury. Jednak po całym przeczytaniu boję się innych spraw. Kalicińska to propagatorka zdrad, seksu z pierwszym który się napatoczy i chlania, a pomiędzy tą sodomią robienie konfitur i lepienie pierogów.

Policzmy 400 000 sprzedanych książek, a dajmy na to każdą przeczytają 2 osoby. 800 000 przeczytań plus z 10 000 bibliotekowych. Jeszcze audiobook i pdf. Niech będzie razem 900 000 przeczytań. Nie wierzę, że to nie ma wpływu na ludzi i chociaż 0,01% zachłyśnie się tym, to wychodzi, że 900 czytelniczek uzna, że to trendy jest zdradzać męża chlać i uważać, że to on chleje. Zdradę i chlanie usprawiedliwią przecież dżemy...... 900 czytelniczek, obym na swojej drodze w życiu nie spotkał takiej która uzna tą książkę za przewodnik po życiu.
Bestseller ha....nie wiem czemu, czytałem lepsze książki. Dom Nad Rozlewiskiem ciągnie się jak flaki z olejem. Wciąga na początku a potem nudzi.

Muszę się odtruć, przeczytać jakiś dobry thriller albo horror, coś zupełnie męskiego, coś gdzie są inteligentne dialogi, akcja i krew. I nie ma usprawiedliwiania wszystkiego chlaniem.
Szczerze nie polecam a szczególnie płci męskiej która skusi się na to, że może przypomni im się wieś i tą wieś chcą poznać. Ta książka to wypaczone romansidło i te 5 dni przez które męczyłem tą książkę uważam za stracone.

Dla porównania, książka Wilk Morski Jacka Londona sprawiła, że pół roku byłem pod jej wrażeniem i zastanawiałem się co mogło być dalej bo London nie pisze zakończeń, on sprawia, że człowiek rusza wyobraźnią i sam musi sobie to dopisać. Polecam Londona, Kalicińska to raczej typ marzycielki o alkoholu i łóżkowych podbojach.



1 komentarz:

Unknown pisze...

Jako odtrutkę polecam Deana Koontza "Anioł Stróż" lub "Drzwi do grudnia", ew. "Nocny Patrol" Łukianienki :)