wtorek, 6 lipca 2010

Po wyborach

Nie wierzę, nie wierzę i jeszcze raz nie uwierzę. A w co? A w to, że mimo porażki Jarosław Kaczyński otrzymał aż tyle głosów. Wiecie że polityka mi koło dupy lata, ale są chwile kiedy należy o niej wspomnieć. Wygrał Bronisław Maria Komorowski, czyli mniejsze zło. Na szczęści ów człowiek posiada prezencję, ma żonę a co za tym idzie Polska ma Pierwszą Damę, i nie wstyd mi za niego będzie jak pokaże się w delegacji za granicą. Po za tym będzie tak jak było czyli nasza polska rzeczywistość. Czekaliśmy na cuda i cuda już są. Nie dalej jak w środę Rzeczpospolita podała, że mamy w naszym kraju więcej fotoradarów! Co prawda chodzą plotki o nowych przepisach które mają ich liczbę zminimalizować. Ale co zostanie to już czysty zysk.

Ale mogę powiedzieć uffff. Przegrał Kaczyński, człowiek który dla mnie kojarzy się z tym co najgorsze. Nie widzę w nim nic dobrego i wiem, że gdyby jednak to on wygrał, to oprócz pierwszego kota rzeczpospolitej, mielibyśmy ryzyko zbrojnego konfliktu z Rosją i duże prawdopodobieństwo tego, że następne teksty pisałbym z za granicy.

Jednak przeraża mnie jak na tego fanatycznego człowieka patrzy jak w obrazek potężna liczba ludzi. Zdałem sobie sprawę, że nasze społeczeństwo głupieje, bo jeśli ludzie dają się manipulować agitacją Radia Maryja i wypocinami Jana Pośpieszalskiego w postaci nazwijmy to dokumentu Solidarni 2010, to ja coraz mniej chce się utożsamiać z narodem. A już na pewno z tą częścią która wierzy, w jakąkolwiek pozytywną rzecz mogącą wyniknąć z polityki Kaczora.

I tak jestem zaniepokojony, że może udać mu się w następnych wyborach, tylko że parlamentarnych. I choć jak dla mnie ten człowiek nie powinien nigdy być politykiem, jak widać całkiem nieźle sobie radzi. Ale dzięki Bogu nie udało mu się (tym razem), więc na jakiś czas mamy spokój.

Wygrał Bronisław i dzięki temu mamy człowieka który chociaż z wyglądu nie przyniesie wstydu naszemu krajowi. I jak się dowiedziałem że wygrał ostatecznie to po pierwsze odetchnąłem. A po drugie pomyślałem sobie – czy ja zawsze muszę mieć rację?

Kiedy to 10 kwietnia jako marszałek spełniający obowiązki prezydenta wypowiedział swoje pierwsze orędzie do narodu, w tych tragicznych chwilach ja już czułem że ten facet będzie głową państwa. Choć przyznam szczerze, wcześniej go nie znałem co wcale mnie nie dziwi bo o ludziach polityki to ja wiem jedynie z radiowych wiadomości.

Teraz siedzę sobie przy biurku i popijam mrożona herbatę. Patrzę na wschód i cieszę się, że tam daleko będzie cisza i spokój.

Na koniec dodam, że nie wygrał mój kandydat, ale...miał niezłe miejsce w czołówce. Cieszę się natomiast, że fiasko poniósł człowiek PSL Waldemar Pawlak. Gdyby ten facet się dostał do koryta, to ludzie z miast i miasteczek poszli by w zapomnienie, bo przecież wieś jest dla PSL priorytetem.

Wybraliśmy mniejsze zło i niech tak zostanie. Miejmy nadzieje że nic się nie stanie.

Brak komentarzy: