To co dziś napiszę sprawi, że zapewne większośc która to przeczyta nie weźmie mnie na poważnie i spodziewam się nawet wyśmiania. Ale już w tym momencie potwierdzę swoją tezę i głośno mówię, że kiedyś przypomnicie sobie to co ja już dziś wysnuwam. A o co mi chodzi? Jak nie wiadomo o co to oczywiście, że chodzi o pieniądze. Ale po kolei. Kiedy dwa lata temu gruchnął kryzys, tylko nieliczni domyślili się, że jest to raczej zabieg marketingowy mający na celu ukazać kolejne różnice w tym kto jest biedny a kto bogaty. I tak bogaci powiększyli swój majątek, a biedni zostali zmuszeni do większego kombinowania jak przetrwać kiedy zasoby nie są wystarczające do pokrycia podstawowych potrzeb. W Polsce jak wiadomo kryzys stał się wyśmienitą pożywką dla pracodawców, którzy dzięki temu jednemu magicznemu słowu mogą teraz przebierać w pracownikach jak w ulęgałkach, dając za wynagrodzenie wielkości porównawczej paru kęsów ryby rzuconej psu gdy na mrozie cały dzień ciągnął sanie (przyp. - Zew Krwi Jacka Londona). I doszło do tego, że czasem pracownik cieszy się jak dziecko z lizaka, tylko dlatego, że ma pracę, podczas gdy jego pracodawca który zarabia tyle ile powinien zarabiać każdy przeciętny Polak, ma go za nic i traktuje raczej jak niewolnika do spełniania swoich zachcianek. Co zresztą nie jest zbyt przesadnym stwierdzeniem, bo prawo pracy prawem, jednak wiadomo jak to u nas jest i pracodawca ma świadomość, że jak ten człowiek się nie sprawdzi, to wyleci na zbity pysk, a za niego wskoczy ktoś, kto zadowoli się jeszcze mniejszą pensją w dodatku pracując wydajniej i mocniej się ciesząc że ma jakiekolwiek pieniądze i jakąkolwiek pracę.
Do tego właśnie doprowadził kryzys. Ogłoszeń o prace jest wiele, ale wyglądają one jak tablica z zaproszeniem do darmowego oddawania swoich fizycznych i umysłowych sił na rzecz 'czegoś wielkiego' w zamian za ohłapy bądź nawet za takie dochody, że trzeba będzie dokładać.
I nie dziwi mnie fakt, że coraz więcej ludzi opuszcza ten kraj. Gdy rząd podniesie podatki jeszcze więcej ludzi zostawi Polskę za plecami i pojedzie tam, gdzie jego wysiłek ktoś docenia i wynagradza odpowiednio.
Przejdźmy teraz do kolejnej rzeczy. Jakiś czas temu koncernowi BP przydarzyła się katastrofa i tak mamy największą na świecie katastrofę ekologiczną. I już można przewidywać, że chłonni zysków potentaci wykorzystają ten fakt do podniesienia cen paliw. Oczywiście Polska pójdzie za ciosem i jeszcze bardziej zawyży ceny. Więc nie zdziwię się jak litr bezołowiowej będzie kosztował 5,50 albo nawet 6zł. On pewnie też otrze się o 6zł. I już się nie obniży. A wyjrzyjmy za okno. Samochodów coraz więcej. Niektórzy mają nawet po 2 albo 3. Tankować trzeba, ale jeśli ktoś ma wybór, to albo przesiada się do komunikacji miejskiej, albo wybiera alternatywne środki transportu. Tych ostatnich będzie coraz więcej, bo przecież człowiek nie pracuje tylko na to by mógł wlać do samochodu a zanosi się na to, że niedługo tak będzie. Tak wiec coraz więcej ludzi przesiądzie się na....rowery. Co już staje się modne, ale niedługo wybuchnie prawdziwy boom. W Holadii już większość przerzuciła się na 2 kółka, tak, że w godzinach szczytu tworzą się korki rowerowe.
Zobaczycie, że już niedługo społeczeństwo zmęczone staniem w korkach, a co za tym idzie wstawaniem dużo wcześniej niż powinni w końcu powiedzą dość. Dość tego, że stoją spalając paliwo i czekając w nerwach aż coś się ruszy. Dość tego, że nie można nigdzie zaparkować i zawsze jest możliwość dostania mandatu za nie wiadomo co. Dość, dość dość. W końcu można kupić jednoślada i popedałować do pracy.
Nagle część ludzi zrozumie, że...: Więcej pieniędzy pozostaje w portfelu, nagle wzrośnie forma, mimo mniejszej prędkości znacznie szybciej dostaną się do biura i nawet zaparkować rower jest łatwiej. I choć Polska nie grzeszy ciepłym klimatem, to do pracy można śmigać od marca do późnego października.
Ale teraz nasuwa się kolejna rzecz. Jak już zacznie się boom i ludzie przesiądą się z aut na rowery zacznie się nowa fala tych co skrzętnie wykorzystają okazję. Allegro zaleje masa produktów typu: podręczna torba bezpieczeństwa na laptop do roweru, genialny uchwyt na telefon do kierownicy itp. A to wszystko będzie drogo stało jak i same rowery które zdrożeją. No bo jak chcesz jeździć to płać. Na całe szczęście jeszcze się to nie zaczęło i można spokojnie na targowisku wyrwać sobie dobry sprzęt w umiarkowanej cenie. A potem wiadomo, że dużo się nie wkłada w taką maszynę.
Jednak czuje w kościach, że za jakiś czas w salonach rowerowych, które będą sprzedawać rowery miejskie ceny wzrosną. Ale zapewne teraz i tak śmiejecie z tego co piszę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz