Dwudziesty pierwszy wiek przyniósł ze sobą wiele udogodnień, o których nasi rodzice czy dziadkowie mogli jedynie pomarzyć. A paradoksalnie spora część wynalazków naszych czasów bardzo by im się przydała kilka dekad temu. O czym będzie mowa dzisiaj? O podróżowaniu a dokładniej o alternatywnym, tanim sposobie podróżowania zwanym carpoolingiem.
Dziś niewątpliwie transport osobowy
opiera się na samochodach. Jest to nawet aż zbyt mocno odczuwalne,
co można sprawdzić wychodząc na ulice nawet małych miasteczek.
Przed sklepami zawsze jest ciasno i znaleźć miejsce parkingowe
często graniczy z cudem. No chyba, że mamy szczęście i ktoś
właśnie wyjeżdża zwalniając dla nas tak cenną przestrzeń. Już
nie wspomnę o wielkich miastach gdzie samochodów jest tak wiele, że
wydaje się, że jest ich więcej niż samych mieszkańców. Taka
ilość wpływa często na pomysłowość kierowców, którzy parkują
w tak dziwnych miejscach, że można się złapać za głowie i
jeszcze kilkanaście lat temu nikt by sobie nie zaprzątał głowy.
Ale ok bo odbiegam od tematu.
Ilość samochodów i ich w miarę
łatwa dostępność sprawiła, że niestety zauważalna jest
zmniejszona częstotliwość kursowania pociągów i autobusów. Co
więcej, regularnych kursów możemy się spodziewać jedynie na
obleganych trasach a w rejonach o zmniejszonym zaludnieniu, połączeń
jest często skrajnie mało. Zazwyczaj poranne autobusy do pracy czy
szkoły, a po południu to już różnie bywa. Sam jestem tego ofiarą
i czasem do najbliższego dużego miasta dojeżdżam rowerem by
załatwić sprawy urzędowe. Nie chce bowiem być skazany na to czy w
danej godzinie mam połączenie czy nie, po prostu wsiadam, słucham
muzyki i jadę, mając swobodę że już w mieście jestem niezależny
i mogę dojechać gdzie chcę.
Ok, ale to jest dość krótki dystans
a co z dłuższymi trasami? Często planując podróż a w zasadzie
to bywa już regułą, trzeba wykazać się nie lada pomysłowością
i umiejętnością logistyczną by zaplanować eskapadę na dłuższym
odcinku. Fakt, są strony dzięki którym możemy znaleźć
połączenie, ale nie wszystkie oferują zakup biletów i co gorsza,
nie posiadają niestety rozkładów wszystkich przewoźników.
Sytuacja jest skomplikowana, bowiem tam gdzie wyginęły już stare
oddziały PKS-u, niszę wypełniły prywatne firmy transportowe,
które nie zawsze udostępniają oficjalnie swoje rozkłady. Czasem
dzieje się tak dlatego, że nie wiedzą one nawet, że jest coś
takiego jak np., e-podróżnik.pl, i inne, a czasem nie robią tego
celowo, bo przystanki na których się zatrzymują nie zawsze są im
udostępnione oficjalnie. Tak więc w tych kwestiach istnieje chaos,
który ciężko ogarnąć, co oczywiście nie jest niemożliwe, ale
czasem kiedy dojedziemy na miejsce przesiadki, dowiadujemy się od
miejscowych o liniach autobusowych, których próżno było szukać w
wyszukiwarkach połączeń. Sytuacja jest oczywiście analogiczna
jeśli chodzi o kolej.
Taki stan rzeczy często zniechęca nas
do planowania wyjazdu, tym bardziej że o zgrozo, w większości
przypadków nie możemy sprawdzić ceny biletu na danym odcinku. Co
więc zrobić jeśli chcemy się w niedalekiej przyszłości dostać
np., z Łodzi do Katowic? Zawsze można iść na „okazję”, i to
jest klucz tego artykułu, ale zanim przejdę do sedna, muszę
napisać parę zdań o tym dlaczego w Polsce to zagadnienie jest
jeszcze mało rozwinięte.
Miejskie legendy mają czasami bardzo
duży wpływ na naszą świadomość. Za komuny dziatwę straszono
czarną wołgą, jeszcze mniejsze dzieci babokami itp. Pewne schematy
zostają zaszczepione w umysł i stają się wzorcami zachowań i
obaw. Tak samo jest z jazdą na okazję. Sam niejednokrotnie
słyszałem parę historii na ten temat, kiedy to mała dziewczynka
wracała od dziadków do domu i chciała złapać okazję. A kiedy
jej się to udało, kierowca wywiózł ją w las, zgwałcił i zabił.
Tę samą historię słyszałem w paru wersjach z czego tylko jedna z
tego co wiem była prawdziwa. Fakt, nie umniejszam siły tych
wypadków, bo na pewno niebezpieczne sytuacje się zdarzają. Jednak
na dobrą sprawę, czy w ostatnich latach słyszało się o podobnych
przypadkach? Możliwe, że nie wystąpiły właśnie ze strachu, i w
ogóle zaprzestano brać pod uwagę taką opcję podwózki.
Tymczasem w moim życiu nastąpił
przełom kiedy podjąłem pierwszą pracę za kółkiem. Do bazy
miałem ok 20 km i czasem musiałem dotrzeć tam w czasie kiedy
akurat nie było autobusu. Łapałem więc okazję i jak się
okazało, to był strzał w dziesiątkę. A jeździłem z naprawdę
różnymi ludźmi. Dwa razy miałem taką sytuację, że wybierając
się w podróż w glanach, z plecakiem kostką, w bojówkach i zabrał
mnie raz skin, a raz typowy dresiarz. Co ciekawe bardzo miło nam się
gawędziło po drodze, może nawet przyjemniej niż z ekipą
spoconych robotników, którzy znaleźli jedno wolne miejsce w busie.
To mnie przekonało, że czasem warto
się skusić na tego typu alternatywę pomimo pewnych obaw. Nie
powiem, zdarzały się sytuacje nieprzyjemne ale tylko podczas próby
zatrzymania kogoś pomocnego. Wiadomo z czym większości kojarzy się
osoba, która stoi przy drodze....Ale to sporadyczne przypadki.
Reszta to swego rodzaju przygoda. W ciągu kilku lat opanowałem
metody, pozwalające na skuteczniejsze znalezienie pomocnej podwózki.
Przede wszystkim, trzeba stać na otwartej przestrzeni. Kierowca
wtedy widzi, że nie ma jakich chaszczy, za którymi może stać
grupka bandytów, łaknąca szybkiego łupu. Po drugie stanie za
sygnalizacją świetlną. Jeśli trafisz na takie miejsce to kierowca
co dopiero rusza, łatwiej podejmie decyzje o zatrzymaniu się, niż
wtedy kiedy jest rozpędzony i musiałby robić to specjalnie tracąc
pęd. Dobrze jest także mieć tarczkę tachografu albo kurs na
przewóz rzeczy w ręku. Wtedy większa szansa, że przejedziemy się
ciężarówką. Widziałem też przypadki, że łapiący okazje mieli
ze sobą krótkofalówkę nastawioną na kanał 19 i w ten sposób
wzywali innych do ich zabrania.
To wszystko jednak jest już
niepotrzebne odkąd rozwinęły się portale na których możemy
znaleźć tego typu formę podwózki. Technicznie nazywa się to Carpooling czyli wirtualny autostop. W polskim internecie jest kilka
tego typu portali, z czego najpopularniejszym jest blablacar.pl.
Pomysł na tę stronę nie jest polski, ale jak na razie w naszym
kraju, jest największą tego typu platformą, łączącą pasażerów
z kierowcami, oferującymi wolne miejsca. Działanie portalu jest
proste jak budowa cepa. Jedziesz w trasę, wrzucasz ją na stronę i
zaznaczasz miejscowości przelotowe. Strona pomaga Ci dobrać
odpowiednią cenę za dany odcinek i po ustaleniu szczegółów twój
wyjazd jest dostępny. W tym czasie osoby szukające transportu na
tej samej trasie, mogą się z Tobą skontaktować i zarezerwować
miejsce. Proste i skuteczne oraz sprawdzone przeze mnie osobiście
już od 3 lat!
Sam blablacar narodził się we
Francji, wymyślił go Frédéric Mazzella w grudniu 2003 roku.
Jednak idee swą wcielił w życie dopiero w 2006 roku. Początkowo
działał pod nazwą covoiturage.fr by później, kiedy pomysł
chwycił w innych krajach zmienić się na blablacar. Swój boom
serwis zawdzięcza kryzysowi ekonomicznemu, rosnącym cenom paliw,
biletów i ciągłym strajkom na kolei. Do nas przywędrował w 2010
roku i co warto wspomnieć idealnie wypełnił niszę, bowiem to nie
jest pierwsza tego typu strona w Polsce. Wspominałem nawet kiedyś o
portalu zabieram.pl, który niestety umarł śmiercią naturalną,
wywołaną zbyt małym zainteresowaniem. Tutaj sytuacja wygląda
inaczej, bowiem od początku mieliśmy do czynienia z wyrobioną
marką.
Początkowo jazda przez portal była
swego rodzaju eksperymentem, ale ku mojej uciesze, z dnia na dzień
ofert przejazdu przybywało i zaczęło robić się naprawdę
ciekawie. Dla mnie było to coś na co czekałem, choć może nie
byłem nawet tego świadomy. Zamiast stać jak kołek na poboczu i
liczyć na litość któregoś z kierowców, wystarczyło umówić
się na konkretny czas i miejsce. Ze znaną wcześniej ceną za
przejazd, po prostu wsiadało się do auta i jazda. Szybko, tanio,
komfortowo i często pod same drzwi. Do tego można pogadać i
posłuchać muzyki.
Trzeba wiedzieć, że blablacar to nie
jedyna platforma, oferujące tego typu komunikację. Na rynek wchodzi
coraz śmielej znany Yanosik, z aplikacją Yanosik Autostop. Niestety
ma wiele wad. Po pierwsze błędy aplikacji, które nagminnie
powodują zawieszenia i lagi. Najbardziej jednak irytuje to, że
często zablokowana jest jej podstawowa funkcja, czyli szukanie
połączeń. Co z tego, że ktoś dodał w aplikacji ofertę
przejazdu, kiedy nasz smartfon mówi, że jest błąd połączenia i
tyle w temacie. Jedyna opcja jaka działa to oczekiwanie na pojazd.
Telefon definiuje nasze położenie, my określamy miejsce gdzie
chcemy jechać. W tym czasie podróżujący z aplikacją Yanosik
dostają informację, że ktoś na trasie szuka podwózki i może się
z nami skontaktować. Wszystko ładnie pięknie jednak 2 razy
próbowałem i nic... Zdecydowanie wolę blablacar, nie skreślając
jednak idei Yanosika. Czekam jedynie na czas kiedy twórcy bardziej
się do sprawy przyłożą. A gra jest warta świeczki, bowiem
Yanosik to przejazdy darmowe. Może dlatego też, nie cieszą się
zbyt dużym zainteresowaniem kierowców, na co wpływa nasza polska
mentalność.
I to właśnie ta mentalność od
zawsze sprawiała w tej dziedzinie problemy. Dziesiątki razy mijały
mnie auta w których był tylko kierowca i patrzył mi prosto w oczy
ceremonialnie przejeżdżając obok by podkreślić, że mógłby ale
nie zabierze. W przypadku Yanosika wydaje mi się to działać
podobnie, bo po co komuś pomóc? Zamiast wziąć pod uwagę fakt, że
auto jedzie na pusto i można na trasie kogoś poratować. Kogoś do
kogo mamy numer telefonu więc nie jest już anonimowy!
Wszelkie obawy i historie z przeszłości
które się kiedyś tam słyszało, sprawiają, że choć komunikacja
autostopem ma coraz więcej zwolenników po obu stronach, i tak
czasem nie łatwo jest znaleźć przejazd. Tym bardziej na odcinkach
gdzie występują autostrady i kierowcy niechętnie zjeżdżają na
trasy alternatywne. A szkoda, bo przecież dzięki temu mogą zarobić
i zwrócić sobie koszty paliwa.
A skoro o pieniądzach mowa. Blablacar
utrzymuje się ze sponsorów finansowych. Korzystanie z portalu jest
więc całkowicie darmowe. I każdy osobny użytkownik sam pracuje na
swoją renomę, zaufanie i status. Wszystko dzięki systemowi ocen,
które pasażer i kierowca wystawiają sobie po zakończonym kursie.
Systemem tym można nie tylko napisać w kilku słowach jak minęła
nam podróż, ale także ocenić umiejętności prowadzenia pojazdu
przez podwożącego. Za rezerwację miejsc również nie ma opłat.
Tak więc wszystko działa na zasadzie bezpośredniej transakcji
między kierowcą a pasażerem. Oczywiście blablacar również
posiada swoją aplikację na smartfony. To bardzo wygodna opcja
bowiem dzięki temu możemy szukać połączeń w miejscach gdzie nie
ma dostępu do komputera. I osobiście wydaje mi się, że z tej
perspektywy łatwiej jest skontaktować się z kierowcą. A już bez
porównania jest stabilność aplikacji w porównaniu do Yanosika
Autostop.
Carpooling to ciekawa alternatywa dla
połączeń kolejowych i autobusowych. Na tej samej trasie można
sporo zaoszczędzić. Zasadniczo jedyną wadą jest to, że nie ma
stałych norm czasowych wyjazdów. Jednak to nie jest przeszkodą
jeśli weźmiemy pod uwagę niską cenę, szybkość i komfort
podróżowania. Patrząc na ilość samochodów jeżdżących po
drogach, kiedy widzi się tylko kierowcę pomysł aby je zadysponować
aż sam rodzi się w głowie. Obserwując statystyki portali
carpoolingowych widać, że idea się rozwija, i osobiście mam
nadzieję, że będzie tylko lepiej.
Jeśli jeszcze nie próbowaliście tej
formy transportu to polecam. Są wakacje i może okaże się, że
dojedziecie nad morze, w góry czy nad jezioro taniej i szybciej niż
koleją czy autobusem. A kto wie, może spotkamy się na szlaku,
bowiem kiedy jadę samochodem, sam oferuję przejazd. W tym miejscu
muszę też wspomnieć o pozostałych platformach carpoolingowych,
bowiem wyżej oparłem się tylko na dwóch, a jak pisałem wcześniej
jest ich więcej. Tak więc na początek klasyka czyli po prostu
www.carpooling.pl, który to ostatnimi czasy połączył się z
blablacar. We Wrocławiu, Krakowie i Warszawie możemy sporo
zaoszczędzić na dojazdach do pracy czy uczelni dzięki
www.otodojazd.pl. Strona ma tę zaletę, że łączy kierowców z
pasażerami na stałych, codziennych trasach.
Interesującym portalem jest
www.jadezabiore.pl, tutaj bowiem nie mamy do czynienia z transportem
osobowym a bardziej towarowym. To swoista alternatywa dla firm
kurierskich. Założenie jest takie, że dajmy na to potrzebujemy
pilnie nadać list lub małą przesyłką do innego miasta i zdajemy
sobie sprawę, że zanim zamówimy kuriera lub pójdziemy na pocztę,
może minąć zbyt wiele czasu. Właśnie tutaj możemy zostać
uratowani dzięki tej platformie. Kierowcy jeżdząc stałymi trasami
ogłaszają się i można im przekazać przesyłkę, którą odbierze
adresat w wyznaczonym miejscu. Na portalu można zarówno szukać
chętnych do zabrania paczki jak i wstawić swoją ofertę wysyłki
paczki. Co prawda widać jeszcze, że portal dopiero zaczyna
rozkładać skrzydła, ale coś czuję, że za jakiś czas będzie
grał na nosie wielkim firmom kurierskim. Co cen to są tam zarówno
ogłoszenia darmowe jak i płatne. Wiadomo przecież, że nikt na za
granicę charytatywnie przesyłki nie zabierze...
Z kolejnych przykładów na okazję
jest www.jedziemyrazem.pl, dość oszczędna graficznie witryna
będąca na tyle ciekawą opcję, że kiedy na blablacar.pl nie
znajdziemy nic, to jest nadzieja, że może tutaj ktoś będzie
jechał po interesującej nas trasie. Podobnie działają
www.autem.pl oraz www.wspolnedojazdy.pl. Te dwa ostatnie wydają się
być ostatecznością, co nie zmienia faktu, że może znajdzie się
tam coś, co uratuje nam dojazd. Warto więc i je obserwować.
Pomimo sporej ilości możliwości
wyszukiwania połączeń, nigdzie nie jesteśmy pewni czy znajdzie
się dla nas przejazd. Co nie może mieć wpływu na to, że naprawdę
warto poszukać takiej opcji. Pewniakami są trasy na najczęściej
uczęszczanych szlakach, gorzej z miejscami mniej zurbanizowanymi.
Ale i tam jest to dobry pomysł na to by samemu zaoszczędzić.
Chociażby pisząc na facebooku, że wybieramy się do dużego miasta
i zabierzemy kogoś za niewielką opłatą. Wtedy może okazać się,
że chętnych jest więcej niż przypuszczamy.
Carpooling moim zdaniem jest
zjawiskiem, które będzie się rozwijać szybciej niż zdajemy sobie
sprawę. Kolej likwiduje kolejne połączenia, bilety są drogie a
warunki niezmienne od dekad. Autobusy dawnych PKS-ów za jakiś czas
zjadą do muzeum, a w nowych ciężko jest uzyskać kierowcom
oszczędności na paliwie. W dodatku wiele takich firm upadło, bo
musiały się dostosować do warunków panujących na rynku i nie
wytrzymało z powodów większej chęci osiągnięcia zysku niż
samego utrzymania się przy działalności. Spowodowane jest to
oczywiście myśleniem nastawionym jedynie na zysk a nie na to, by
usługi były świadczone ku satysfakcji pasażerów. Dlatego małe
firmy wożące ludzi małymi busami tak znakomicie zastępują
transportowe relikty komuny. Ale one też nie są pozbawione wad.
Patrząc na to w jakim stopniu na
naszych drogach przybywa samochodów, i jak wzrasta świadomość nie
tylko pasażerów ale przede wszystkim kierowców, domniemam, że za
jakiś czas carpooling stanie się wręcz trendy. Każdy przecież
szuka oszczędności. Jeśli więc na tej samej trasie można dostać
część zwrotu kasy za paliwo, przy okazji robiąc dobry uczynek, to
będzie to wyznacznik pewnego drogowego prestiżu. Jest tylko jeden
mały problem, mianowicie idea carpoolingu nie jest nigdzie promowana
w mediach meinstreamowych. Próżno szukać ich w telewizji i radiu.
Jeśli już to w jakimś reportażu w ramach ciekawostki. Tak
naprawdę jedynie internet pozwala nam się o tym dowiedzieć.
Dlatego powstał ten artykuł by może choć w małym procencie
zrobiło się o tym głośniej.